- One Piece PBF http://www.one-piecepbf.pun.pl/index.php - Mt. Corvo http://www.one-piecepbf.pun.pl/viewforum.php?id=14 - Wybrzeże http://www.one-piecepbf.pun.pl/viewtopic.php?id=20 |
Admin - 18-12-2011 23:04:18 |
Pewnego dnia w porcie pojawił się wielki statek kupiecki. |
Em - 18-12-2011 23:12:04 |
Zeszli na ląd. I znowu bez niej. Znowu pominęli zamkniętą w kajucie małą bestyjkę, bo inaczej nie idzie jej nazwać. |
Admin - 18-12-2011 23:23:46 |
Nagle do pokoju w którym jest Gurono Emiko wpada pijany majtek. Po samym wyrazie jego twarzy widać że nie ma dobrych zamiarów co do niej. Jest uzbrojony w szpadę ale ledwo stoi na nogach. Poza nim niema nikogo a drzwi są otwarte. Za nim niema nikogo i nic nie wskazuje na to że przyjdzie jej ktoś z pomocą. |
Em - 18-12-2011 23:28:54 |
Pierwsza była złość. Facet swoim wtargnięciem omal nie zniszczył jej wytrychów. I tak traciła co chwila kolejne, kiedy ojciec je znajdował, a zdobycie nowych... |
Shater - 18-12-2011 23:38:06 |
MG |
Em - 18-12-2011 23:43:54 |
Wleciała dosłownie w kajutę, zatrzymując się na stole, a i przy okazji zrzucając z niego mapy. "Oj, ojciec będzie wściekły." zauważyła, widząc spadające mapy, jedna chyba się naddarła. Na moment zapomniała o zagrożeniu, patrząc na leżące na podłodze karty, których nigdy się nie nauczyła czytać, ale wiedziała, do czego służą. I że są cenne. |
Shater - 18-12-2011 23:52:47 |
MG |
Em - 18-12-2011 23:56:39 |
Raz, że demolował ojca kajutę. Dwa, był niegrzeczny. Trzy... Dźwięk wytrychów znała na pamięć. |
Shater - 19-12-2011 00:04:38 |
MG |
Em - 19-12-2011 00:06:12 |
Szybka zmiana decyzji, bo otwarte drzwi kuszą bardziej niż wytrychy. Tajemna technika NogiZaPas i zaczęła uciekać ze statku. |
Shater - 19-12-2011 00:09:44 |
MG |
Em - 19-12-2011 00:14:22 |
"Tato!" |
Shater - 19-12-2011 00:20:33 |
MG |
Em - 19-12-2011 00:25:17 |
Mutant. Tak, rzeczywiście. Nikt nigdy jej nie wytłumaczył, czemu wygląda jak wygląda, dlaczego inne dzieci takie nie są... Kilka razy zdarzało się jej być w pełni kotem, ale to było dawno, i zawsze po tym zasypiała, niewiele pamiętając. Gdy bywała w mieście, musiała chować uszy i ogonek. |
Shater - 19-12-2011 00:32:45 |
MG |
Em - 19-12-2011 00:40:40 |
(odpiszesz kiedy będziesz mógł) |
Shater - 19-12-2011 07:14:16 |
MG |
Em - 19-12-2011 13:44:40 |
Dziwny splot wydarzeń wcale jej nie przeraził. Wreszcie była wolna! Co prawda na razie dryfowała w beczce u wybrzeża, ale i tak była zadowolona. Jedzenie dało radę zebrać, tylko trzeba czekać... Za dnia mogli ją znaleźć. Zasnęła więc w osiadłej na mieliźnie beczce, czekając na zmierzch. |
Shater - 19-12-2011 13:52:09 |
Kiedy się obudziła znajdowała się na dzikiej plaży gdzie nie było widać żadnych śladów cywilizacji. Szum morza była bardzo relaksujący i obudził w niej poczucie bezpieczeństwa. Z daleka przy Lini brzegowej widać było ciepłe światło bijące w jej kierunku. |
Em - 19-12-2011 14:00:07 |
Odespane nerwy, poczucie bezpieczeństwa. Było dobrze. Ale zrobiła się głodna. Zaczęła iść z kierunku światła, , próbując zasłonić włosami kocie uszka. Cóż, zawsze istniał poważny problem -nie umiała świadomie zmieniać form, bo nikt nigdy nie wytłumaczył, że może. Czasem nieświadomie stawała się kotem, ale człowiekiem - nigdy. |
Shater - 19-12-2011 14:09:23 |
Idąc tak wzdłuż brzegu opuściła dzikie tereny i znalazła się niedaleko pola na którym rosły truskawki, maliny i porzeczki. Po drugiej stronie pola stał duży dom. Prosty niezbyta zamożny ale z pięknym tarasem. Nie widać było żeby ktoś był w nim w tym momencie. |
Em - 19-12-2011 14:15:27 |
Spojrzenie w jedną stronę... Spojrzenie w drugą stronę... Jakoś pusto teraz... Tak więc... Owoce! Prawdziwe owoce, świeżutkie, zapewne słodkie... Tak, zabrała się za oczyszczanie krzaków z wprawą kombajnu z ośmiornicy, zajadając się wszystkimi owocami, jakie wpadły w jej łapki. Co chwila nasłuchiwała nerwowo, czy ktoś nie idzie |
Shater - 19-12-2011 14:28:04 |
Nagle z domu dobiegł dźwięk kociego miauknięcia. Od razu było wiadomo że tan kot jest głodny. Wszystko wskazywało na to że jego właściciele pojechali do wioski targować się z Jej Ojcem pozostawiając biednego samego w domu. |
Em - 19-12-2011 14:39:06 |
Zastrzygła uszami. Kotek! Sam! Biedny! Jak ona! Pal licho żarcie. Ubrudzona sokiem z owoców i ziemią pobiegła do domu, szukając otwartego wejścia. Może kot po prostu nie zauważył. A jeśli nie ma,to Emiko otworzy. Była zdecydowana uwolnić towarzysza niedoli. |
Shater - 19-12-2011 14:43:05 |
Wszystkie drzwi i okna były zamknięte. A z okna przy wejściu do domu wyglądał młody szary w czarne pasy kociak. Na jej widok zaczął miauczeć jeszcze głośniej bo wiedział że jest ktoś kto może mu pomóc. |
Em - 19-12-2011 14:47:12 |
Rozejrzała się. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Kiedy upewniła się, że nikt nie idzie, podbiegła do drzwi. Przytroczone do sukieneczki wytrychy znalazły się w jej dłoniach. Zaczęła majstrować przy drzwiach,aby jak najszybciej uwolnić biednego kociaka. Skupiła się, ale co chwila nasłuchiwała, żeby nikt jej nie złapał. |
Shater - 19-12-2011 16:44:24 |
Drzwi się otworzyły i wskazywało na to że nikogo poza nią i kota niema. Za drzwiami korytarz na którego końcu była kuchnia, schody na górę i po obu stronach wejście do salonu(po lewej) i jadalni(po prawej) |
Em - 19-12-2011 16:49:46 |
Kuchnia. Kuchnia. Jedzenie. To jedyne myśli, kiedy upewniła się, że kociak może wyjść. Pobiegła skorzystać z okazji i buszować po kuchni, może nawet po spiżarce, może by sobie narobiła zapasy... A potem ubranie. Coś żeby zasłonić uszy. I może się uda przeżyć. Tak plan. Ale najpierw - jedzenie! |
Shater - 19-12-2011 16:53:54 |
"Smacznego. Cieszę się że wpadłaś do domu moich rodziców żeby zaopiekować się tygryskiem." Odwróciła się a za nią w drzwiach do jadalni stał Marynarz który ją uwolnił. Wyglądał na szczęśliwego i jakby dopiero co stracił wszystkie zmartwienia. |
Em - 19-12-2011 17:02:44 |
"Ja... Dziękuję..." |
Shater - 19-12-2011 17:06:35 |
" Chcesz tak od razu popłynąć do Impel Down w pojedynkę. Według mnie to nie jest dobry pomysł dopóki nie potrafisz kontrolować swojego talentu jakim jest moc Szatańskiego Owocu" Powiedział siadając na krześle na przeciwko. Po czym Tygrus z pewnością skoczył mu na kolana i przymilał się do niego jak do pana którego nie widział od dawna. |
Em - 19-12-2011 17:11:53 |
Przerwała zawijanie zapasów w obrus. Przez chwilę strzygła uszami, po czym westchnęła cicho. |
Shater - 19-12-2011 17:17:37 |
"Szatański Owoc jak sama nazwa na to wskazuje to owoc który po zjedzeniu daje spożywającemu nadludzkie zdolności kosztem umiejętności pływania. Kiedy jadłaś z matką ostatni wspólny posiłek dała ci tak na deser. Wiedziała że w ten sposób będzie mogła podarować ci największy skarb z wyjątkiem ciebie. Była świadoma że twój ojciec nawet nie poświęci chwili żeby dowiedzieć się co to jest. Dlatego powiedziała mi wszystko o poprosiła żebym zaopiekował się tobą do czasu kiedy będziesz żyć w pobliżu ojca." |
Em - 19-12-2011 17:26:07 |
W miarę kolejnych słów wyjaśnień oczy małej rozszerzały się coraz bardziej. Połowy nie rozumiała, ale pewne rzeczy zaczynały się układać. Zwłaszcza to z pływaniem. Kilkukrotnie zdarzało jej się topić, zwłaszcza gdy spadała z olinowania zanim nauczyła się dobrze po nim wspinać. Na szczęście zawsze ją ratowano. |
Shater - 19-12-2011 17:33:17 |
" Na świecie jest wiele Szatańskich Owoców i jak na razie żaden odnotowany nigdy się nie powtórzył. Twoja matka nie wiedziała co może się wydarzyć kiedy zjesz taki owoc, ale była pewna że któregoś dnia nieważne jaki to będzie owoc wymyślisz jak nad nim zapanować co będzie dla ciebie pomocne w dalszym życiu. Z tego co widzę posiadasz moc Neko Neko no Mi która pozwala ci zmieniać się w kota, człowiek i połowiczną formę którą posługiwałaś się po dziś dzień." |
Em - 19-12-2011 17:47:05 |
"Ale... Że jak?" |
Shater - 19-12-2011 17:52:39 |
" Tak jak mówiłem twoja matka prosiła mnie żebym się tobą zaopiekował, według mnie to oczywiste że szukałem jakiegokolwiek sposobu żebyś wyglądała jak człowiek i miała normalne życie. Kiedy przybijaliśmy do portów wypytywałem miejscowych bez skutku. Nagle kiedy wpłynęliśmy do tego portu nastąpił przełom. Barmanka powiedziała mi że w tej wiosce żył chłopak który zjadł szatański owoc i zmienił się w człowieka gumę." |
Em - 19-12-2011 18:31:23 |
"Człowieka-gumę? Ale guma to nie zwierzę... Zaraz..." |
Shater - 19-12-2011 18:48:11 |
"Nie mogę z tobą iść moje obietnica dotyczyła opieki w czasie kiedy będziesz pod opieką ojca. Ja mam swoją drogę a ty swoją. Jeżeli tak bardzo potrzebujesz towarzyszy którzy pomogą ci opanować tą moc. Wtedy dopiero widzę szanse na uratowanie twojej matki. Tylko wiedz że Monkey D. Luffy gumowy chłopak którego szukasz był tam i ledwo uciekł, a teraz dosłownie znikną wraz ze swoją załogą z powierzchni ziemi." |
Em - 19-12-2011 18:55:39 |
"Dziękuję..." |
Shater - 19-12-2011 18:59:32 |
Cała rozmowa zajęła im czasz aż do rana w tym czasie Em może spokojnie odpocząć i przeszukać dom. W tym czasie nikt nawet nie pojawia się przy obecnym jej miejscu odpoczynku. Przy przeszukiwaniu domu znalazła 500 Belle i 2kg owoców. |
Em - 19-12-2011 19:06:19 |
Wyszła z domu dopiero nad ranem, zanim jeszcze zaczęło świtać. Podwiązała ogon pod ubraniem (mimo że bolało), z chusty zrobiła turban osłaniający uszy i częściowo włosy, zabrała też tobołek z kilkoma ubraniami, które zgarnęła z szafy. Zabrała też trochę jedzenia, głównie takiego, które można przechowywać dłużej. O wodzie nie pomyślała. |
Shater - 19-12-2011 21:22:38 |
Statku ojca Em nie było i nic nie wskazywało na to żeby wrócili tu w najbliższej przyszłości. |
Ysil Erve - 19-12-2011 21:54:01 |
W tym samym czasie na horyzoncie pojawił się duży statek o szarych żaglach. Rzadko tak duże statki wojenne zapuszczały się w te rejony - widać ktoś tutaj mógł mieć coś, czego ktoś chciał, albo kolejny pies Marines podróżował pod przykrywką. Równie dobrze jakiś co bardziej zamożny pirat mógł ewentualnie tutaj zagościć. Rybacy zapewne dziwili się gdy wielki galeon przepływał nieopodal. Po pokładzie kręcili się Marines, ale byli oni jacyś tacy zimni, ich ubrania były brudne i postrzępione. Koniec końców - statek dobił do portu, a kotwica utknęła na dnie... Powoli został opuszczony trap, a po nim zszedł mężczyzna ubrany w mundur Marines, z płaszczem na ramionach, o włosach siwych i nieco już przetłuszczonych. Prawe oko przysłaniała mu opaska, a jego płaszcz nosił na plecach inny napis niż Marines... Było to słowo "Fusei" - Niesprawiedliwość. Powoli szedł przed siebie, szukając tawerny jakiej by wywiedzieć się nieco o stanie rzeczy... Corvo było miejscem, z którego wypłynęło już kilku podróżników, którym ponoć udało dopłynąć się do Grand Line... |
Em - 19-12-2011 22:12:11 |
Obserwowała nabrzeże z dachu jednego z nabrzeżnych magazynów. Ukryta wysoko ponad głowami ludzi mogła spokojnie rozplanować następny ruch. Gorzej, że raczej się niecierpliwiła przed wyruszeniem w dalszą drogę. Jej dziecięcy pociąg do przygód rozważał nawet kradzież łódki rybackiej. |
Shater - 20-12-2011 18:08:40 |
Statki które miały wypłynąć na połów co do jednego wypłynęły. I zrobiło się cicho jak na cmentarzu. Wszyscy mieszkańcy spali i przez najbliższe 2godziny(około 7 postów od teraz) raczej nic się nie zmieni. |
Ruda - 22-12-2011 16:35:34 |
Wybiegła ze statku, potykając się o własne nogi. Ubrana w krótką suknię z gorsetem i kapelusz z długim czarnym piórem, przystanęła na moment rozglądając się wokoło. W końcu zdecydowana do obranego kierunku, z rozpędem wskoczyła bratu na plecy. Na jej ramieniu jak zwykle próbował utrzymać równowagę Aen. |
Ysil Erve - 22-12-2011 16:48:18 |
Rozglądał się po plaży, gdy nagle spostrzegł, że coś, a raczej ktoś - wylądował mu na plecach. Młoda, ruda dziewoja właśnie wylądowała na nim. Automatycznie wycofał dłonie i złapał ją pod tyłek, uśmiechając się, przy czym lekko za owe pośladki ściskając. |
Shater - 22-12-2011 19:05:00 |
Kiedy już żagle i flagi zostały zmienione z ciemnej uliczki wyszła tajemnicza postać w czarnym płaszczu bardzo przypominający ten który nosiła marynarka, twarz miał schowaną pod kominiarką. Kiedy ujrzał kapitana Ysil'a i jego maskotkę pokiwał im palcem na zachętę i schował się w uliczce. |
Ysil Erve - 22-12-2011 19:41:45 |
Na twarzy kapitana wykwitł radosny uśmiech. Ciekawiły go takie sytuacje jak ta, a że głupi nie był - umiał i wiedział jak się obronić, dodatkowo mając siostrę pod bokiem, to czego tu więcej chcieć. |
Ruda - 22-12-2011 19:46:36 |
Opadła ciężko na ziemię, poprawiając pogniecioną sukienkę na tyłku. Że też zawsze pcha łapy gdzie nie trzeba. Wlepiła oczka w obcego mężczyznę. W tej samej chwili braciszek uznał za stosowne lekki ciągnięcie ją za ramię, na co Aeneas zareagował natychmiast gryząc go po ręku. Ta jedynie zachichotała, łapiąc brata pod ramię i ciągnąc w stronę zaułka. |
Shater - 22-12-2011 19:56:18 |
W ciemnym zaułku nikogo nie było kiedy dotarli do jego końca znaleźli się na wielkim placu a tajemnicza postać stała na środku. |
Ysil Erve - 22-12-2011 20:10:29 |
Uniósł brew ze zdziwienia po czym spojrzał na niego jak na skończonego debila. Generalnie to zastanawiał się skąd do jasnej cholery oni wszyscy wiedzą gdzie on się udaje. Regularnie zacierał ślady, sprawdzał czy nikt go nie śledził - a nie mógł mieć szpiega w załodze, bo było to wirtualnie niemożliwe. Chyba, że ktoś widział kiedyś zombie-szpiega... Chore, chore, chore... Mina mu zrzedła po czym zaraz parsknął i odpowiedział mu w twarz: |
Ruda - 22-12-2011 20:15:20 |
Przez moment słuchała gadania brata i bacznie obserwowała jego reakcje. W końcu jednak doszła do wniosku, że nie będzie wchodzić między mężczyzn i ich głupie sprzeczki. Cichutko jak myszka cofnęła się parę kroków do tyłu, z zamiarem udania się na mały spacerek. W końcu po prostu odwróciła się na pięcie i swobodnie ruszyła ku portowi, myśląc jaką niespodziankę przygotować bratu. |
Em - 22-12-2011 20:37:36 |
Hałas zwrócił jej uwagę. Przeszła po dachu w kierunku ruchu i krzyczącego mężczyzny. Na wszelki wypadek dokładniej otuliła się chustą, żeby zasłonić uszy. Szybko jednak okazało się, że pomysł jest jak najbardziej niedorzeczny, bo nie słyszała prawie nic... W końcu ściągnęła chustę i wyjrzała z dachu, rozglądając się za źródłem hałasu. |
Shater - 22-12-2011 21:09:12 |
Ho się napijemy piwa pogadamy bo idiotycznej walce Jacka i o tym jak uciekł z pola walki. Powiedział to Fantom śmiejąc się głośno idąc w stronę Ysila grzebiąc w swojej torbie. |
Ysil Erve - 23-12-2011 17:18:28 |
Kapitan spojrzał na fantoma krytycznym wzrokiem. |
Shater - 23-12-2011 17:53:35 |
Kiedy kapitan spojrzał na statek okazało się że statki marynarki zniknęły z powierzchni ziemi. Odwrócił się w stronę głównej drogi a tam stał Fantom "Nie ładnie tak nagle przerywać rozmowy. Chciałem tylko wiedzieć jak załatwiłeś Jack'a. Bardzo mnie interesuje czy dostałeś mu baty, czy byłeś kolejnym mało interesującym gościem który jak każdy inny szantażował go jego załogą" |
Ysil Erve - 23-12-2011 18:41:27 |
Zastanawiał się, czyżby tamten gość stosował iluzję... Wszystko na to wskazywało. Równie dobrze statki marynarki mogły być jak najbardziej prawdziwe, a teraz zniknęły przykryte iluzją. Lubił takie akcje. Dreszczyk niewiadomego. |
Shater - 23-12-2011 19:08:22 |
Czyli jesteś kolejnym mało oryginalnym typem który zamiast załatwić go jak trzeba wykorzystał jego nadmierną odpowiedzialność za podwładnych. |
Rudevald - 23-12-2011 20:26:53 |
Zebranie całego ekwipunku zajmowało Rudevaldowi naprawdę sporo czasu. Nałożenie plecaka, wypełnienie zasobnika granatów i podpięcie pasa z amunicją do Nadziewacza spowodowało iż opuścił statek nieco później niż kapitan. Nigdy na niego nie czekali. Minęło już trochę czasu gdy chodził po stałym lądzie i postanowił rozprostować gnaty. Chwycił swą niezastąpioną broń, wsadził w usta papierosa którego odpalił palnikiem do cięcia stali i wyruszył na poszukiwania Ysila. Bieganie z tym całym żelastwem nie było łatwe ani przyjemne jednak chciał go dogonić najszybciej jak to możliwe. |
Ysil Erve - 24-12-2011 00:58:45 |
Kierując się z portu ku wiosce, puściwszy mimo uszu słowa pewnego jełopa, który był kolejnym mało znaczącym parchem na jego drodze... Usłyszał znajomy klekot. Obróciwszy się ujrzał znajomego, rudowłosego bosmana dzierżącego swój megalityczny ekwipunek. Na twarzy kapitana pojawił się szyderczy uśmiech, Ruda traktował jako dobrego kompana, ochroniarza i naprawdę niezłego inżyniera... To w końcu on zajmował się konserwacją statku, usprawnianiem wszystkich pierdół i montażem broni i amunicji. Dzięki niemu właśnie powstał KAR-13 i kilka innych drobnych gadżetów na samym już statku. Przystanął patrząc na niego z tym lekko powątpiewającym wyrazem twarzy po czym zaraz poprawił czapkę drapiąc się przy tym po głowie. |
Rudevald - 24-12-2011 10:12:30 |
- Wybacz kapitanie ale bez tego cholerstwa będę kompletnie bezużyteczny w przypadku wizyty namolnych marines. W końcu nie każdy ma za sobą armię truposzy . |
Ysil Erve - 24-12-2011 10:17:34 |
Kapitan zmarszczył brwi i skrzyżował ręce na piersi patrząc na bosmana. |
Rudevald - 24-12-2011 12:09:41 |
- Eeee....Tego.... A czy ja twierdzę że to było jego ramię ? |
Shater - 25-12-2011 00:00:14 |
Po dłuższej chwili spaceru trafili do centralnej części portu. Ruch był naprawdę spory co prawda byli zwykli kupcy których jest pełno na każdej wyspie. Możliwe że mają jakieś informacje ale nie będzie tego za wiele. Każdy z nich nie miał czasu usiąść na chwilę z powodu ogromnego oblężenia przez klientów. Którzy kupowali wszystko co przydatne. Widać było że odbudowa sąsiedniej wioski jeszcze nie stanęła i wszyscy dają z siebie co się aby zmienić ten stan rzeczy. Nawet jeśli ktoś z nich ma interesujące ich informacje to nie byłby w stanie teraz z nimi porozmawiać. |
Ysil Erve - 25-12-2011 20:50:18 |
Kapitan szedł przez zatłoczony rynek trzymając dłonie w kieszeniach. Po chwili poprawił czapkę i stanął przed drzwiami najbliższej i chyba jedynej tawerny w tym miejscu. |
Rudevald - 25-12-2011 21:33:53 |
Cały ten tłum zaczynał go drażnić. Nie lubił tłoku. Strzepnął popiół z papierosa by po chwili się nim zaciągnąć. |
Shater - 26-12-2011 00:31:32 |
W karczmie panowała wspaniała atmosfera. Jeśli ktoś lubi imprezy typu kto ostatni na nogach bierze wszystko. Kiedy weszli do środka ujrzeli walkę między siedmioma dziwnymi osobnikami a wszystkimi innymi. Widać było że ta siódemka nie da łatwo za wygraną a jeżeli nikt ich nie powstrzyma to nie będzie skąd dorwać jakichkolwiek informacji. |
Ysil Erve - 26-12-2011 00:48:07 |
Kapitan już od progu zwietrzył interes. Klepnął bosmana lekko w ramię i ruchem głowy wskazał na tamtą, właśnie szykującą się burdę. Nic tak nie przemawiało jako pacyfikator jak jego rudy towarzysz. |
Rudevald - 26-12-2011 01:03:47 |
Skinął głową na potwierdzenie . |
Shater - 26-12-2011 02:25:33 |
Gdy tylko Siódemka zauważyła Wielkiego Białego, odwrócili się w jego stronę, zaś na pytanie "Co tu się dzieje?" zareagował największy z nich. |
Ysil Erve - 26-12-2011 20:57:49 |
Kapitan uśmiechnął się szeroko trzymając ciągle dłonie w kieszeni. Nie preferował walki jeżeli nie była potrzebna, wolał bardziej... Werbalne przekazywanie informacji i formy perswazji. Jego kpiący uśmiech i drwiące spojrzenie spotkało się z owym cwanym osobnikiem. |
Rudevald - 26-12-2011 21:26:36 |
Rudzielec wyszczerzył się w paskudnym uśmiechu. Tak się akurat składało iż w owego cwaniaczka miał wycelowaną swą broń .Widok jego topornego działka, plecaka i granatów zazwyczaj wystarczał by zniechęcić zwykłych ludzi do głupich czynów. |
Aiken - 27-12-2011 00:40:32 |
-"Oho, wygląda na to, że jesteście chłopakami ciężkiego kalibru, co?" - uśmiechnął się pewnie i nagle zza niego, Ysil i Rude zauważyli 6 luf wycelowanych po 3 na każdego z nich. |
Ysil Erve - 27-12-2011 14:11:48 |
Kapitan parsknął i spojrzał na niego z ukosa szczerząc się lekko. Sytuacja się napięła i trzeba było coś zrobić. Spojrzał swojemu rozmówcy prosto w oczy i zgromiwszy go takim spojrzeniem stwierdził. |
Rudevald - 27-12-2011 23:29:31 |
Strzelać do tego całego alkoholu to czysty idiotyzm - uważał że dużo lepiej było by tych kmiotów napakować ołowiem a zawartość półki z trunkami zabrać ze sobą .Z poleceniem kapitana jednak się nie dyskutuje .Lufę swojej broni wycelował w kierunku swego celu i pociągnął za spust .Odpowiednie silniczki wprawiły machinę w ruch wysyłając pierwsze pociski przy charakterystycznym dźwięku "Tuk-Tuk-Tuk". |
Aiken - 28-12-2011 00:31:53 |
No nie powiem, zdziwieni byli wielce, gdy widzieli, jak działko obrotowe roztrzaskuje szafkę z alkoholami. Patrzyli niemalże w osłupieniu jak kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt pocisków rozrywa drewno, szkło i całą resztę. Ten cały ich chyba przywódca też zastygł w bezruchu, jednak po chwili się otrząsnął. |
Ysil Erve - 28-12-2011 14:49:17 |
W tym samym momencie Kapitan uzmysłowił sobie jedną rzecz... Kiedy pociski rozerwały szafkę z alkoholem zapewne ich kaliber był na tyle potężny, że był w stanie przebić się dużo dalej, nie pomyślał o tym. Dopiero kiedy dotarło do niego, że efekt tego mógł przywieść bardzo, ale to bardzo destrukcyjne skutki. W końcu nie trzeba było długo czekać, a gdy Kapitan podczas tej kanonady usłyszał uderzenie metalu o metal - już wiedział, że pociski trafiły prosto w komorę destylacyjną. Efekt tego mógł być jednoznaczny. Ysil zerwał się przed siebie w stronę wyjścia choć nie był pewien czy uda mu się dobiec i pociągnąć, lub chociaż osłonić Ruda przed wybuchem aparatury. |
Rudevald - 28-12-2011 18:37:27 |
Pomimo ciężaru całego tego żelastwa jakie miał na sobie siła eksplozji obaliła go na podłogę .Prawdopodobnie zamiast zwykłej amunicji załadował nieoznaczony pas z amunicją zapalającą .Zanim nieubłagana siła grawitacji pociągnęła go na deski zdążył jedynie pomyśleć |
Aiken - 30-12-2011 12:57:44 |
Gdy Nieciekawa 7-ka usłyszała dość dziwny odgłos, spojrzeli w tamtą stronę, co jak się za chwilę okazało, było najgorszą z możliwych opcji. Wybuch rzucił nimi o ścianę budynku, wszyscy poza tym największym padli na ziemię nieprzytomni, choć ich stan mógł nasuwać na myśl, że są już nawet martwi. Goście tego przybytku wyszli bez szwanku, no poza lekkim psychicznym, gdyż kiedy Rude zaczął strzelać, schowali się pod stoły, bądź za filary. Ysil miał szczęście w nieszczęściu, gdyż ucierpiała tylko jego prawa ręka i część twarzy, na którą składało się prawe oko, prawa część czoła i prawy policzek, niestety trafiło im się poparzenie 4 stopnia, ale przynajmniej nie może być mowy o wykrwawieniu. Najbardziej mógł się cieszyć Rude, siła wybuchu rzuciła nim w tył, prosto na innych gości karczmy, co zamortyzowało upadek i nie spowodowało większych szkód, ale na pewno dostał nauczkę by podpisywać amunicję. |
Ysil Erve - 30-12-2011 13:25:18 |
To był moment, krótki moment, którego nie zapomni do końca życia... Oślepiający błysk, alkohol który dosięgnął twarzy i zapalił się momentalnie. Dodatkowo alkohol sięgnął oka co już samo wywołało potężny ból. Chwilę potem połowa jego ciała stanęła w płomieniach, a gdy te już zgasły, leżał osmolony na podłodze i nie miał siły się ruszyć. Poparzenia były rozległe, nie czuł bólu, nie mógł czuć czegoś, co było do cna wypalone i martwe. Kawałek zwęglonej twarzy i brak i tak uszkodzonego już oka, ale moment... Przez chwilę zastanowił się dlaczego nie mógł ruszać ręką. Dopiero kiedy udało mu się podnieść nieco, obrócić głowę w prawo dostrzegł strzępy spalonego ramienia częściowo jeszcze przytwierdzone, częściowo rozrzucone wokół. Stracił swoją własną rękę. Można powiedzieć, że w tym momencie zmieniło się wiele, cały jego świat pękł w jednym momencie. Panika wkradła się na chwilę w jego umysł. Szarpnął się w bok i nagle zawył z bólu tak donośnie, aż co poniektórzy wrażliwi mogliby się poczuć źle na tak upiorne wycie z bólu. Trzymał zdrowym ramieniem za spaloną kończynę i miotał się lekko w spazmach bólu na podłodze. Jego biały płaszcz przeszedł kolorytem popiołu, będąc gdzieniegdzie ubabrany krwią czy nadpalony. Leżał i nie miał najmniejszej siły się podnieść, ale był przytomny i miał wolę życia... Potępieńcze wrzaski wydobywały się z jego ust na przemian z klątwami idącymi w losowym kierunku. |
Rudevald - 30-12-2011 23:51:16 |
Wódka się skończyła ,wnętrze karczmy fachowo zdemolowane ,Kapitan w kawałkach wije się na podłodze .Tak ,z tej imprezy zdecydowanie nie wyjdą z twarzą a to oznaczało iż czas zabierać dupy w troki .Śmierć Ysila oznaczała by że był by wolny od długu jednak nie zamierzał go tu tak zostawić .Podniósł się z podłogi ignorując wszelakie uczucie bólu . Ci którzy mieli nieszczęście zamortyzować jego upadek ,o ile żyją, niedługo się obudzą .Podszedł do rannego .Trzeba go było jak najszybciej zabrać do konowała coby go połatał bo jeszcze tu zdechnie. Na statku ojca widział jak felczer postępował z ludźmi o podobnych ranach .Dzielącą ich odległość pokonał w trzech krokach i niespodziewanie pewnym ciosem uderzył go w skroń - tak by ogłuszyć. Teraz wystarczyło zabrać go do tutejszego łapiducha. |
Aiken - 31-12-2011 01:06:41 |
Wybuch przywołał wielu gapiów na miejsce zdarzenia, jeden z nich w nagłym przypływie racjonalnego myślenia poleciał po miejscowego lekarza, który szybko przybył na miejsce. Widząc efekty i fakt, że najbardziej ranny jest Ysil, podbiegł do Ruda i powiedział mu, by ten pomógł mu go zanieść do miejscowej apteki, gdzie mieli sterylne, w miarę, warunki do ewentualnego połatania, gdyż krwawienia nie było, ale ciągle mogło wdać się zakażenie. W między czasie przybyło też kilku pielęgniarzo-aptekarzy, którzy zajęli się tymi mniej rannymi, gł. tą 7-ką. |
Rudevald - 31-12-2011 18:08:57 |
*Rudzielec bez sekundy zawahania odciął fragment pasa amunicyjnego łączącego broń z plecakiem .Zostało mu amunicji akurat na jeden strzał a dodatkowo miał parę granatów .Zrzucił plecak na podłogę .Złapał kapitana za nadgarstek zdrowej ręki by podnieść go z podłogi i zarzucić sobie na plecy . |
Aiken - 01-01-2012 17:53:14 |
Mieli szczęście, że miejscowy lekarz posiadał pewną wiedzę na temat protez i ich zakładania, więc przy odpowiednim zapleczu technicznym był w stanie te ich "zamienniki" "przyczepić" Ysil'owi. Pomógł Rudevald'owi zabrać rannego na statek, lecz wcześniej posłał jednego z pielęgniarzy po kilka rzeczy. Gdy już miał co chciał i by, gdzie być miał, zajął się łataniem poparzonego, oczywiście na początku zajmując się kawałkami martwego ciała a potem całą resztą oraz upewniając się, że pacjent zaraz nie ocknie się i nie zacznie szaleć z bólu i szoku. |
Rudevald - 01-01-2012 18:57:52 |
Zdziwiło go to że lekarz był taki chętny do pomocy .Zaciągnął rannego do swojej pracowni pod pokładem .To miejsce jako jedyne posiadało stół odpowiedni do położenia na nim człowieka .Kapitana zostawił lekarzowi i na dłuższą chwilę wyszedł by wrócić z ze skrzynką. Najpierw podał lekarzowi Gwint Protetyczny - wyglądające jak gwint śruby urządzenie do połączenia ciała z mechanizmami . Po gwincie przyszedł czas na oko. Wystarczyło podpiąć do niej nerw oczny by działało. W czasie gdy doktorek zajmował się zakładaniem protez on zabrał się za wykrawanie stali mającej zastąpić fragmenty straconej twarzy. |
Ruda - 01-01-2012 19:04:57 |
Młoda słysząc jakieś poruszenie na pokładzie wybiegła z kajuty brata. Już dawno zdążyła się przebrać. Biała bluzka bez rękawów kończąca się nad pępkiem, białe figi i pasiaste czarno białe skarpety do połowy ud. Coś mignęła jej na schodach pod pokład. Pobiegła szybko na dół i jak zwykle bez pukania wlazła do pracowni z zaciekawieniem obserwując co też się dzieje. |
Aiken - 01-01-2012 19:17:56 |
Ano był chętny do pomocy, bo przecież nie będzie się z Rudem kłócił gdzie Ysil ma być łatany, uparł się, że na statku, to trzeba czym prędzej tam to zrobić i nie opóźniać. Zabrał się za swe życiodajne, a raczej zdrowodajne rzemiosło. Odkaził, opatrzył, okroił i w ogóle ładnie wszystko zaszył i się zajął kapitanem. Tak się skupił na tym, że nie zwrócił uwagi na Rudą. |
Rudevald - 01-01-2012 20:00:47 |
Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu nie przepadał za siostrą kapitana .Jedynie potrzeba połatania Kapitana powstrzymała go przed złapanie tego babsztyla i wykopaniem go z jego cennej pracowni. Wycięcie stali tak by zastąpiła ubytki w tkance nie było proste . |
Ruda - 01-01-2012 20:15:47 |
Spojrzała na niego z udawaną irytacją. Zupełnie jakby ją miało obchodzić co on tu robi. |
Aiken - 01-01-2012 20:41:14 |
Doktor wyraźnie nie był za mechanizacją ludzkiego ciała, ale z drugiej strony nie mógł zostawić pacjenta jako kaleki. Zamocował Gwint, następnie zabrał się za oko, co było już trudniejsze i bardziej czasochłonne. więc trochę mu na tym zeszło. Gdy skończył zwrócił się do Ruda: |
Rudevald - 01-01-2012 20:56:58 |
- Tak jak wszystko na tym statku ....... |
Ruda - 01-01-2012 21:00:28 |
Usiadła w koncie z krzyżowanymi nogami. Jak zwykle ją ignorują. Podparła głowę rękoma i zaczęła zastanawiać się czy, aby nie wpuścić Rudowi paru kropel jednej ze swoich trucizn. Niestety te najciekawsze zostawiła w domu... |
Aiken - 01-01-2012 21:13:06 |
Wziął od Ruda metal i zaczął odtwarzać za jego pomocą twarz Ysil'a. |
Rudevald - 01-01-2012 21:41:27 |
- Poradzę sobie a ty lepiej wracaj do siebie i solidnie zabarykaduj drzwi .... |
Ruda - 01-01-2012 21:58:56 |
Musiała przyznać, że znudziło ją siedzenie i jedynie patrzenie. Wyszła tak szybko jak się tu pojawiła i wróciła do kajuty brata. W końcu nic tu po niej. |
Aiken - 01-01-2012 22:11:06 |
-"To w takim razie nic tu po mnie..." - doktor spakował rzeczy. |
Rudevald - 02-01-2012 20:05:12 |
Spędził jeszcze trochę czasu na wycięcie kawałka blachy z zamiarem wsadzenia go sobie pod koszulę jako tarczy przeciw pociskom. Przymocował do niej skórzane pasy które zapiął na swoim torsie. Na to założył swoje zwyczajowe ubrania. Zamierzał wrócić po swój standardowy plecak amunicyjny. Wyciągnął z broni pas amunicyjny a w jego miejsce przyczepił skrzynkę z ledwie 100 pocisków. Uzupełnił zapas granatów i uznał że czas obudzić kapitana. Spokojnie podszedł do stołu na którym spoczywał i zapierdolił takiego kopniaka że cały się zatrząsł. |
Ysil Erve - 02-01-2012 20:18:20 |
Szum... Świst a potem tępy ból w głowie... Zaraz potem dziwne, zniekształcone głosy, które po chwili do niego dotarły... Odruchowo chcąc przetrzeć pysk poruszył prawą ręką, lecz to co zobaczył było dla niego... Nie lada niespodzianką. Wytrzeszczył oczy... A raczej jedno oko by po chwili mętnym spojrzeniem odnaleźć Ruda. Jego mina wskazywała na stan nazywany potocznie wkurwieniem ostatecznym, lecz na dobrą sprawę nie miał pojęcia co się stało, ani czemu... Po chwili dotarły wspomnienia, wybuch w knajpie itd... Powoli zrzucił dupsko ze stołu chwiejnie stając na równe nogi. Po chwili poruszył powoli nową kończyną, zatrzasnął i otworzył kleszcze kilka razy. |
Rudevald - 02-01-2012 20:37:23 |
- Ciężko być kapitanem pirackiego statku bez ręki i połowy twarzy prawda ? Żem wziął i połatał tym czym miałem pod ręką. Sądzę że do walki nada się lepiej niż przerobione badziewie marines. Się nie podoba mogę to odkręcić i zostawić kikut ręki .Sugerował bym jednak wypróbowanie tego cudeńka na tych kolesiach z karczmy .Trzeba odebrać mój plecak z resztek pomieszczenia... |
Ysil Erve - 02-01-2012 20:46:04 |
Po chwili potarł lewą ręką brodę i uśmiechnął się na jego słowa. Zaraz też obie ręce skrzyżował na piersi i zaśmiał się cicho. |
Rudevald - 02-01-2012 21:06:52 |
- Gotów do wymarszu ... |
Ysil Erve - 05-01-2012 12:04:31 |
- Siostraaaa! |
Ruda - 05-01-2012 18:19:21 |
Wyleciała z kajuty ze szczurem na ramieniu, praktycznie ubrana tak jak wcześniej, jedynie w figi, krotką bluzkę i skarpetki do połowy ud, z tą jednak różnicą iż tym razem założyła kapelusz. Nie miała ze sobą pazurów, nie widziała sensu zabierać ich ze sobą. Wzięła jednak małą torbę przez ramię, w której trzymała trucizny. Tradycyjnie rozpędziła się i rzuciła braciszkowi na plecy. |
Rudevald - 05-01-2012 19:34:43 |
Bosman bez słowa skierował swoje kroki w stronę miejsca gdzie była karczma. Czekanie na kapitana czy jego siostrę mijało się z celem. Każda zmarnowana minuta oznaczała że kmioty zapierdolą mu jego własność .Liczył że nie będą mu stawać na drodze i nie napotka silnych marines. Szedł spokojnym krokiem nie oglądając się za siebie. |
Ysil Erve - 05-01-2012 19:37:12 |
Powoli stanął i obrócił się patrząc na swoją siostrę. Z wolna złapał ją lewą dłonią pod tyłek i powoli ześlizgnął ją z pleców na pokład statku. Wsparł się o burtę i zwiesił łeb nieco, nabrał powietrza i wydmuchał je donośnie. |
Ruda - 05-01-2012 19:42:01 |
Uśmiechnęła się jedynie, przysuwając się do brata od zdrowej strony, co by się na niej wspomógł. |