Admin - 18-12-2011 23:04:18

Pewnego dnia w porcie pojawił się wielki statek kupiecki.
Panuje wielkie zamieszanie z powodu pojawienia się kogoś na wyspie. Co prawda jest mała ale ma szeroki dostęp do wszystkiego co jest potrzebne do życia. Załoga statku wyszła na ląd żeby odpocząć po długiej podróży i napić się Sake. A mieszkańcy uważnie obserwując każdy ich ruch tworząc tłum który zdradza każde ich położenie.

Em - 18-12-2011 23:12:04

Zeszli na ląd. I znowu bez niej. Znowu pominęli zamkniętą w kajucie małą bestyjkę, bo inaczej nie idzie jej nazwać.
Stała pod drzwiami, uparcie rozpracowując wytrychami nowy zamek. Już dwa razy prawie jej się udało, ale był lepszy niż zazwyczaj. Kolejna wyspa, trochę wolności. Może ktoś wie, jak się dostać do Impel Down. Może ktoś ją zabierze od nadopiekuńczego ojca. W końcu była duża, 8 lat. Prawie dorosła. Tak uważała, a zdanie innych się nie liczyło. Tak samo jak obietnica ojca, że wieczorem zabierze ją na spacer. "Może jeszcze znowu zechce mnie wziąć na smycz?", zażartowała. Ale po prawdzie, szelki i smycz to jeden z nierozwiązywalnych dotąd, acz skutecznych chwytów na małą.

Admin - 18-12-2011 23:23:46

Nagle do pokoju w którym jest Gurono Emiko wpada pijany majtek. Po samym wyrazie jego twarzy widać że nie ma dobrych zamiarów co do niej. Jest uzbrojony w szpadę ale ledwo stoi na nogach. Poza nim niema nikogo a drzwi są otwarte. Za nim niema nikogo i nic nie wskazuje na to że przyjdzie jej ktoś z pomocą.

Em - 18-12-2011 23:28:54

Pierwsza była złość. Facet swoim wtargnięciem omal nie zniszczył jej wytrychów. I tak traciła co chwila kolejne, kiedy ojciec je znajdował, a zdobycie nowych...
Tok myślowy małej został przerwany, kiedy wreszcie zauważyła, że majtek ma szpadę w dłoni. To przestawało być zabawne. Ale... Przecież otworzył drzwi!
Niewiele myśląc starała się czmychnąć kocim skokiem między jego nogami, żeby uciec na upragnioną wolność.

Shater - 18-12-2011 23:38:06

MG

Majtek zauważył że coś czmychnęło mu pod nogami i ruszył w pościg za Em którą poznał po ogonie. Gonił ją aż na główny pokład  gdzie złapał ją za ogon. "Mam cię kotku. I co teraz zrobisz ??" Po czym rzucił nią w stronę kajuty kapitana do której drzwi były otwarte. Kajuta jest zadbana i czysta. Znajduje się w niej biurko z mapami łózko oraz kredens na książki.

Em - 18-12-2011 23:43:54

Wleciała dosłownie w kajutę, zatrzymując się na stole, a i przy okazji zrzucając z niego mapy. "Oj, ojciec będzie wściekły." zauważyła, widząc spadające mapy, jedna chyba się naddarła. Na moment zapomniała o zagrożeniu, patrząc na leżące na podłodze karty, których nigdy się nie nauczyła czytać, ale wiedziała, do czego służą. I że są cenne.

Shater - 18-12-2011 23:52:47

MG

Majtek chwiejnym krokiem wszedł za nią do kajuty i zaczął na ślepo wymachiwać szpadą. Niszcząc przy okazji pobliskie meble. Nagle uderzył w komodę z której się wysypały ubrania. Między ubraniami znajdowała się sakiewka zawierająca wszystkie wytrychy które udało się Ojcu Em zabrać. Pijany marynarz podniósł ją i schował do kieszeni myśląc że to co tam dzwoni to pieniądze.

Em - 18-12-2011 23:56:39

Raz, że demolował ojca kajutę. Dwa, był niegrzeczny. Trzy... Dźwięk wytrychów znała na pamięć.
"To moje!"
I niewiele myśląc skoczyła ze stołu z pazurkami na pijaka w celu odebrania swojej własności.

Shater - 19-12-2011 00:04:38

MG

Pijak próbując zrobić unik upada na ziemię jednocześnie dając się podrapać przez Em i raniąc własną szpadą. Odrazu podnosi się i postanawia zaatakować.

Em - 19-12-2011 00:06:12

Szybka zmiana decyzji, bo otwarte drzwi kuszą bardziej niż wytrychy. Tajemna technika NogiZaPas i zaczęła uciekać ze statku.

Shater - 19-12-2011 00:09:44

MG

Niestety to jest zły pomysł bo widzi że cała załoga właśnie wraca z Baru a wśród nich widać jej ojca który nie jest w dobrym nastroju. A za nią ledwo idzie majtek starając się zemścić za swoje rany.

Em - 19-12-2011 00:14:22

"Tato!"
No dobra, nienawidziła być dla niego miła i usłużna. Ale bardziej się bała jego złego humoru, bo ten nie zdarzał się często. Podbiegła do niego z przerażoną miną, niemal wcale nie udawaną, po czym zaczęła pospiesznie tłumaczyć swoim piskliwym głosikiem, pokazując na wlokącego się pijanego majtka.
"Tato bo on się włamał do mnie do kajuty i chciał mnie zranić i próbowałam mu uciec i on mnie do twojej kajuty wrzucił i spadły mapy i on mnie chciał dalej atakować i ja się musiałam bronić bo by ci mapy zniszczył i ja się go boję i ratuuuuuuuuj!"

Shater - 19-12-2011 00:20:33

MG

Ojciec wyciągną pistolet i zaczął celować w marynarza. Lecz przypomniał sobie że patrzy na nich cała wioska i jego wstyd względem posiadania mutanta w rodzinie wziął górę i postanowił związać Em i majtka a potem rozkazał zabrać ich na statek. Wszyscy mieszkańcy wioski byli wystraszeni biegiem sytuacji i nikt nie chciał się mieszać w cudze sprawy.

Em - 19-12-2011 00:25:17

Mutant. Tak, rzeczywiście. Nikt nigdy jej nie wytłumaczył, czemu wygląda jak wygląda, dlaczego inne dzieci takie nie są... Kilka razy zdarzało się jej być w pełni kotem, ale to było dawno, i zawsze po tym zasypiała, niewiele pamiętając. Gdy bywała w mieście, musiała chować uszy i ogonek.
Ale teraz to nie było ważne. Znowu nie rozumiała nic. Wydawało się jej, że ojciec jej nie uwierzył. Dlatego podczas jej łapania i krępowania wołała przeraźliwie o pomoc i że chce wrócić do mamy!

Shater - 19-12-2011 00:32:45

MG

Parę osób wyszło z domów żeby jej pomóc. Jednak strażnicy nie dali nikomu przejść. Ojciec szepną coś do jednego z podwładnych, który zabrał majtka pod pokład. Nagle wyczulone uszy Em usłyszały dźwięk pistoletu. Nie wróżyło to nic dobrego szczególnie że zabójca wrócił na pokład i zaczął iść w jej kierunku.

Em - 19-12-2011 00:40:40

(odpiszesz kiedy będziesz mógł)

No to tego już było za wiele. Narastająca panika zaczęła osiągać apogeum. Mimo związania próbowała się szamotać, wyrywać, uciec, a w myślach kołatało się pragnienie - uciec od ojca raz na zawsze.
"Ratunku! Pomocy! Puśćcie mnie! Nigdy już nie ucieknę! Ratunku! Boję się!"

Shater - 19-12-2011 07:14:16

MG

Zabójca jednak zabrał ją na siłę pod pokład, Kiedy już tam dotarli wyciągną nóż. Em ze strachu zamkneła oczy. Ale nic się nie stało. Kiedy otworzyła oczy stał nad nią a ręce miała wolne. " Mam dosyć tego jak on cię traktuje. Nie zasługuje na to żeby być twoim ojcem. Wskakuj do beczki a ja ją wyrzucę za burtę przez luk armatni." Jak powiedział tak zrobił. I Em była w końcu wolna.

Em - 19-12-2011 13:44:40

Dziwny splot wydarzeń wcale jej nie przeraził. Wreszcie była wolna! Co prawda na razie dryfowała w beczce u wybrzeża, ale i tak była zadowolona. Jedzenie dało radę zebrać, tylko trzeba czekać... Za dnia mogli ją znaleźć. Zasnęła więc w osiadłej na mieliźnie beczce, czekając na zmierzch.

Shater - 19-12-2011 13:52:09

Kiedy się obudziła znajdowała się na dzikiej plaży gdzie nie było widać żadnych śladów cywilizacji. Szum morza była bardzo relaksujący i obudził w niej poczucie bezpieczeństwa. Z daleka przy Lini brzegowej widać było ciepłe światło bijące w jej kierunku.

Em - 19-12-2011 14:00:07

Odespane nerwy, poczucie bezpieczeństwa. Było dobrze. Ale zrobiła się głodna. Zaczęła iść z kierunku światła, , próbując zasłonić włosami kocie uszka. Cóż, zawsze istniał poważny problem -nie umiała świadomie zmieniać form, bo nikt nigdy nie wytłumaczył, że może. Czasem nieświadomie stawała się kotem, ale człowiekiem - nigdy.

Shater - 19-12-2011 14:09:23

Idąc tak wzdłuż brzegu opuściła dzikie tereny i znalazła się niedaleko pola na którym rosły truskawki, maliny i porzeczki. Po drugiej stronie pola stał duży dom. Prosty niezbyta zamożny ale z pięknym tarasem. Nie widać było żeby ktoś był w nim w tym momencie.

Em - 19-12-2011 14:15:27

Spojrzenie w jedną stronę... Spojrzenie w drugą stronę...  Jakoś pusto teraz... Tak więc... Owoce! Prawdziwe owoce, świeżutkie, zapewne słodkie... Tak, zabrała się za oczyszczanie krzaków z wprawą kombajnu z ośmiornicy, zajadając się wszystkimi owocami, jakie wpadły w jej łapki. Co chwila nasłuchiwała nerwowo, czy ktoś nie idzie

Shater - 19-12-2011 14:28:04

Nagle z domu dobiegł dźwięk kociego miauknięcia. Od razu było wiadomo że tan kot jest głodny. Wszystko wskazywało na to że jego właściciele pojechali do wioski targować się z Jej Ojcem pozostawiając biednego samego w domu.

Em - 19-12-2011 14:39:06

Zastrzygła uszami. Kotek! Sam! Biedny! Jak ona! Pal licho żarcie. Ubrudzona sokiem z owoców i ziemią pobiegła do domu, szukając otwartego wejścia. Może kot po prostu nie zauważył. A jeśli nie ma,to Emiko otworzy. Była zdecydowana uwolnić towarzysza niedoli.

Shater - 19-12-2011 14:43:05

Wszystkie drzwi i okna były zamknięte. A z okna przy wejściu do domu wyglądał młody szary w czarne pasy kociak. Na jej widok zaczął miauczeć jeszcze głośniej bo wiedział że jest ktoś kto może mu pomóc.

Em - 19-12-2011 14:47:12

Rozejrzała się. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Kiedy upewniła się, że nikt nie idzie, podbiegła do drzwi. Przytroczone do sukieneczki wytrychy znalazły się w jej dłoniach. Zaczęła majstrować przy drzwiach,aby jak najszybciej uwolnić biednego kociaka. Skupiła się, ale co chwila nasłuchiwała, żeby nikt jej nie złapał.

Shater - 19-12-2011 16:44:24

Drzwi się otworzyły i wskazywało na to że nikogo poza nią i kota niema. Za drzwiami korytarz na którego końcu była kuchnia, schody na górę i po obu stronach wejście do salonu(po lewej) i jadalni(po prawej)

Em - 19-12-2011 16:49:46

Kuchnia. Kuchnia. Jedzenie. To jedyne myśli, kiedy upewniła się, że kociak może wyjść. Pobiegła skorzystać z okazji i buszować po kuchni, może nawet po spiżarce, może by sobie narobiła zapasy... A potem ubranie. Coś żeby zasłonić uszy. I może się uda przeżyć. Tak plan. Ale najpierw - jedzenie!

Shater - 19-12-2011 16:53:54

"Smacznego. Cieszę się że wpadłaś do domu moich rodziców żeby zaopiekować się tygryskiem." Odwróciła się a za nią w drzwiach do jadalni stał Marynarz który ją uwolnił. Wyglądał na szczęśliwego i jakby dopiero co stracił wszystkie zmartwienia.

Em - 19-12-2011 17:02:44

"Ja... Dziękuję..."
Zawstydzona odłożyła nadgryzioną szynkę, po czym zamiast siedzieć na podłodze usiadła wreszcie na krześle. Uśmiechnęła się lekko.
"Nie weszłabym,ale on tak płakał. Zamknęli go. Nie chciałam żeby płakał" zaczęła tłumaczyć. "Dziękuję. Muszę teraz zaczekać. Na inny statek. A potem odpłynę. Do mamy." Wyjaśniła swój plan i z poczuciem spełnionego obowiązku wróciła do jedzenia.

Shater - 19-12-2011 17:06:35

" Chcesz tak od razu popłynąć do Impel Down w pojedynkę. Według mnie to nie jest dobry pomysł dopóki nie potrafisz kontrolować swojego talentu jakim jest moc Szatańskiego Owocu" Powiedział siadając na krześle na przeciwko. Po czym Tygrus z pewnością skoczył mu na kolana i przymilał się do niego jak do pana którego nie widział od dawna.

Em - 19-12-2011 17:11:53

Przerwała zawijanie zapasów w obrus. Przez chwilę strzygła uszami, po czym westchnęła cicho.
"Talentu? Ale o czym ty mówisz? Szatański Owoc... O czym mówisz?"
Siedziała, patrząc zdziwiona na mężczyznę. Nie jej wina, że ojciec nigdy nie tłumaczył jej wielu rzeczy. Poza tym zaplanowałam, że dostanie się do Impel, a jak, to już mała przeszkoda, według niej.

Shater - 19-12-2011 17:17:37

"Szatański Owoc jak sama nazwa na to wskazuje to owoc który po zjedzeniu daje spożywającemu nadludzkie zdolności kosztem umiejętności pływania. Kiedy jadłaś z matką ostatni wspólny posiłek dała ci tak na deser. Wiedziała że w ten sposób będzie mogła podarować ci największy skarb z wyjątkiem ciebie. Była świadoma że twój ojciec nawet nie poświęci chwili żeby dowiedzieć się co to jest. Dlatego powiedziała mi wszystko o poprosiła żebym zaopiekował się tobą do czasu kiedy będziesz żyć w pobliżu ojca."

Em - 19-12-2011 17:26:07

W miarę kolejnych słów wyjaśnień oczy małej rozszerzały się coraz bardziej. Połowy nie rozumiała, ale pewne rzeczy zaczynały się układać. Zwłaszcza to z pływaniem. Kilkukrotnie zdarzało jej się topić, zwłaszcza gdy spadała z olinowania zanim nauczyła się dobrze po nim wspinać. Na szczęście zawsze ją ratowano.
"Ale... przecież... To ona nie mogła go użyć, żeby uciec? Czemu ja? To jest... To musi być męczące. Poza tym... Co mi z niego? Uszy?"
Wyglądała na bardzo niezadowoloną z takiego obrotu spraw. Nic jej to na razie nie wyjaśniało, ani tym bardziej nie podsuwało pomysłu jak pomóc matce. Przecież nie zwróci owocu.

Shater - 19-12-2011 17:33:17

" Na świecie jest wiele Szatańskich Owoców i jak na razie żaden odnotowany nigdy się nie powtórzył. Twoja matka nie wiedziała co może się wydarzyć kiedy zjesz taki owoc, ale była pewna że któregoś dnia nieważne jaki to będzie owoc wymyślisz jak nad nim zapanować co będzie dla ciebie pomocne w dalszym życiu. Z tego co widzę posiadasz moc Neko Neko no Mi która pozwala ci zmieniać się w kota, człowiek i połowiczną formę którą posługiwałaś się po dziś dzień."

Em - 19-12-2011 17:47:05

"Ale... Że jak?"
Przekrzywiła zabawnie głowę, co nadało jej jeszcze dziwniejszego wyglądu. Że niby może być człowiekiem? Kotem, dobra, słyszała, jak mówiono, że kilkukrotnie uciekała ze statku jako płowoblond koloru kot, ale ona sama tego nie pamiętała. Ale człowiek? To by oznaczało, że łatwiej by jej było wmiastach, nie musiałaby się kryć. Wszystko było... Aż za piękne.
"A tyskąd wiesz tyle o tych owocach, co? O tym Neko... Neko jak?"

Shater - 19-12-2011 17:52:39

" Tak jak mówiłem twoja matka prosiła mnie żebym się tobą zaopiekował, według mnie to oczywiste że szukałem jakiegokolwiek sposobu żebyś wyglądała jak człowiek i miała normalne życie. Kiedy przybijaliśmy do portów wypytywałem miejscowych bez skutku. Nagle kiedy wpłynęliśmy do tego portu nastąpił przełom. Barmanka powiedziała mi że w tej wiosce żył chłopak który zjadł szatański owoc i zmienił się w człowieka gumę."
Kiedy to mówił podniósł się z krzesła i podszedł do lodówki w poszukiwaniu mleka dla niej i  Tygrysa.

Em - 19-12-2011 18:31:23

"Człowieka-gumę? Ale guma to nie zwierzę... Zaraz..."
Przez moment widać było, że mała myśli i rozpracowuje słowa marynarza. W końcu chyba zrozumiała.
"Ojciec się na ciebie wścieknie, jak się dowie. Może uciekniemy razem? I znajdziemy tego gumowego chłopaka, może mi powie jak mam się zmienić w normalnego człowieka! Może wtedy... Może wtedy tato przestanie się mnie wstydzić?"

Shater - 19-12-2011 18:48:11

"Nie mogę z tobą iść moje obietnica dotyczyła opieki w czasie kiedy będziesz pod opieką ojca. Ja mam swoją drogę a ty swoją. Jeżeli tak bardzo potrzebujesz towarzyszy którzy pomogą ci opanować tą moc. Wtedy dopiero widzę szanse na uratowanie twojej matki. Tylko wiedz że Monkey D. Luffy gumowy chłopak którego szukasz był tam i ledwo uciekł, a teraz dosłownie znikną wraz ze swoją załogą z powierzchni ziemi."
Mówiąc to postawił jej na stole butelkę mleka i skierował się do wyjścia.

Em - 19-12-2011 18:55:39

"Dziękuję..."
Nie ruszyła się, gdy wyszedł. Za wiele rzeczy było naraz, za wiele myśli kołatało się jej w główce. Musiała teraz, jak tato mówił, rozplanować wszystko. Znaleźć tego gumowego, a może i kogoś innego. Na razie jednak dostać się na jakiś statek. Najlepiej było nocą. Zabrać prowiant, jakieś ubrania, może pieniądze. Przecież wszystko odda.
Nalała kotu mleka do spodeczka,a resztę wypiła.
"Nie" powiedziała do Tygrysa. "Ty nie idziesz ze mną."

Shater - 19-12-2011 18:59:32

Cała rozmowa zajęła im czasz aż do rana w tym czasie Em może spokojnie odpocząć i przeszukać dom. W tym czasie nikt nawet nie pojawia się przy obecnym jej miejscu odpoczynku. Przy przeszukiwaniu domu znalazła 500 Belle i 2kg owoców.

Em - 19-12-2011 19:06:19

Wyszła z domu dopiero nad ranem, zanim jeszcze zaczęło świtać. Podwiązała ogon pod ubraniem (mimo że bolało), z chusty zrobiła turban osłaniający uszy i częściowo włosy, zabrała też tobołek z kilkoma ubraniami, które zgarnęła z szafy. Zabrała też trochę jedzenia, głównie takiego, które można przechowywać dłużej. O wodzie nie pomyślała.
W ostatniej chwili ukradła też pieniądze znalezione w bieliźniarce. Kiedyś odda. zamknęła drzwi zanim Tygrys wybiegł za nią. Pomknęła do portu. O tej porze wszyscy albo spali, albo byli pijani. Miała nadzieję, że poza statkiem ojca był jeszcze jakiś. A jeśli nie - to znajdzie jakiś magazyn, żeby się schować i zaczekać.

Shater - 19-12-2011 21:22:38

Statku ojca Em nie było i nic nie wskazywało na to żeby wrócili tu w najbliższej przyszłości.
W porcie panowało zamieszanie spowodowane wypłynięciami statków na poranny połów ryb.

Ysil Erve - 19-12-2011 21:54:01

W tym samym czasie na horyzoncie pojawił się duży statek o szarych żaglach. Rzadko tak duże statki wojenne zapuszczały się w te rejony - widać ktoś tutaj mógł mieć coś, czego ktoś chciał, albo kolejny pies Marines podróżował pod przykrywką. Równie dobrze jakiś co bardziej zamożny pirat mógł ewentualnie tutaj zagościć. Rybacy zapewne dziwili się gdy wielki galeon przepływał nieopodal. Po pokładzie kręcili się Marines, ale byli oni jacyś tacy zimni, ich ubrania były brudne i postrzępione. Koniec końców - statek dobił do portu, a kotwica utknęła na dnie... Powoli został opuszczony trap, a po nim zszedł mężczyzna ubrany w mundur Marines, z płaszczem na ramionach, o włosach siwych i nieco już przetłuszczonych. Prawe oko przysłaniała mu opaska, a jego płaszcz nosił na plecach inny napis niż Marines... Było to słowo "Fusei" - Niesprawiedliwość. Powoli szedł przed siebie, szukając tawerny jakiej by wywiedzieć się nieco o stanie rzeczy... Corvo było miejscem, z którego wypłynęło już kilku podróżników, którym ponoć udało dopłynąć się do Grand Line...

Em - 19-12-2011 22:12:11

Obserwowała nabrzeże z dachu jednego z nabrzeżnych magazynów. Ukryta wysoko ponad głowami ludzi mogła spokojnie rozplanować następny ruch. Gorzej, że raczej się niecierpliwiła przed wyruszeniem w dalszą drogę. Jej dziecięcy pociąg do przygód rozważał nawet kradzież łódki rybackiej.

Shater - 20-12-2011 18:08:40

Statki które miały wypłynąć na połów co do jednego wypłynęły. I zrobiło się cicho jak na cmentarzu. Wszyscy mieszkańcy spali i przez najbliższe 2godziny(około 7 postów od teraz) raczej nic się nie zmieni.

Nagle z za horyzontu nadpływają 3 statki marynarki. Raczej nie są tu przypadkowo i są w pełni uzbrojone.

Ruda - 22-12-2011 16:35:34

Wybiegła ze statku, potykając się o własne nogi. Ubrana w krótką suknię z gorsetem i kapelusz z długim czarnym piórem, przystanęła na moment rozglądając się wokoło. W końcu zdecydowana do obranego kierunku, z rozpędem wskoczyła bratu na plecy. Na jej ramieniu jak zwykle próbował utrzymać równowagę Aen.

Ysil Erve - 22-12-2011 16:48:18

Rozglądał się po plaży, gdy nagle spostrzegł, że coś, a raczej ktoś - wylądował mu na plecach. Młoda, ruda dziewoja właśnie wylądowała na nim. Automatycznie wycofał dłonie i złapał ją pod tyłek, uśmiechając się, przy czym lekko za owe pośladki ściskając.
- Nigdy mi się to nie znudzi...
Zaśmiał się cicho pod nosem po czym powoli opuścił ją na ziemię. Obróciwszy się - dojrzał bosmana siedzącego na bocianim gnieździe - gestami pokazywał kapitanowi, że do wyspy nadciągają trzy statki marynarki. Sam kapitan gestem odmachał żeby zostali tam gdzie są i ściągnęli żagle czym prędzej oraz wywiesili statek marynarki. Powoli wyłamał sobie palce i spojrzał tęsknie na port.
- Ciekawe co nas tu spotka maleństwo.

Shater - 22-12-2011 19:05:00

Kiedy już żagle i flagi zostały zmienione z ciemnej uliczki wyszła tajemnicza postać w czarnym płaszczu bardzo przypominający ten który nosiła marynarka, twarz miał schowaną pod kominiarką. Kiedy ujrzał kapitana Ysil'a i jego maskotkę pokiwał im palcem na zachętę i schował się w uliczce.

Ysil Erve - 22-12-2011 19:41:45

Na twarzy kapitana wykwitł radosny uśmiech. Ciekawiły go takie sytuacje jak ta, a że głupi nie był - umiał i wiedział jak się obronić, dodatkowo mając siostrę pod bokiem, to czego tu więcej chcieć.
- Chodź mała, zobaczymy co czeka nas z mrocznym mężczyzną w ciemnej alejce.
Zatarł powoli ręce po czym przesuwając na zachętę siostrze po ramieniu - pociągnął ją za sobą.

Ruda - 22-12-2011 19:46:36

Opadła ciężko na ziemię, poprawiając pogniecioną sukienkę na tyłku. Że też zawsze pcha łapy gdzie nie trzeba. Wlepiła oczka w obcego mężczyznę. W tej samej chwili braciszek uznał za stosowne lekki ciągnięcie ją za ramię, na co Aeneas zareagował natychmiast gryząc go po ręku. Ta jedynie zachichotała, łapiąc brata pod ramię i ciągnąc w stronę zaułka.

Shater - 22-12-2011 19:56:18

W ciemnym zaułku nikogo nie było kiedy dotarli do jego końca znaleźli się na wielkim placu a tajemnicza postać stała na środku.
Witaj Ysil jestem z tajnej organizacji tępienia dezerterów. Możesz mi mówić fantom. Przyszedłem twoim śladem żeby dokończyć to co zaczął Jack Powiedział to oczekując odpowiedzi.

Ysil Erve - 22-12-2011 20:10:29

Uniósł brew ze zdziwienia po czym spojrzał na niego jak na skończonego debila. Generalnie to zastanawiał się skąd do jasnej cholery oni wszyscy wiedzą gdzie on się udaje. Regularnie zacierał ślady, sprawdzał czy nikt go nie śledził - a nie mógł mieć szpiega w załodze, bo było to wirtualnie niemożliwe. Chyba, że ktoś widział kiedyś zombie-szpiega... Chore, chore, chore... Mina mu zrzedła po czym zaraz parsknął i odpowiedział mu w twarz:
- No tak... nie ma to jak zaprosic czlowieka do zaulka i powiedziec mu prosto z mostu "hej chce cie zabic"... Poza tym Fantom... Co to za imię? Przezwisko? Jasna dupa, nie macie lepszych nazw czy co?
Zaczął się irytować, a w jego oczach dało się zobaczyć ten osobliwy rodzaj ognia, który towarzyszył mu za każdym razem kiedy komuś udało się go zirytować. Przez ostatnie dni nie miał spokojnego dnia. A drogie dzieci, wiecie co się dzieje kiedy były oficer marynarki, na dodatek straszny choleryk jest potężnie wkurzony? Nie? Gdyby jego wzrok był bronią, to właśnie cała wioska zamieniłaby się właśnie w kupę zdegenerowanej masy. Dlaczego ten stan był niebezpieczny? Otóż... Mówi się, że każdy owoc ma w sobie diabła... No i generalnie Ysil miał tendencję do przyjmowania postawy diabła. Na raz wydarł się na kretyńskiego prześladowce.
- Wypierdalaj! Ale już! Jeżeli nie znikniesz mi z oczu w przeciągu trzech sekund zamienię Ciebie, twoją rodzinę, matkę, babkę, dziadka, pradziadka... Wiem, że go nie masz! I zabiję wszystkich na literę F! A potem pójdę do portu i rozpierdolę te statki marynarki gołymi rękoma, na drzazgi!
Ta furia eksplodowała, a ryk kapitana mógłby z łatwością przerazić jedne z najdzikszych stworzeń zamieszkujących najdalsze krańce dzikich ostępów. Mogłoby się zdawać, że powietrze falowało od jego gniewu. Nienawidził tracić nad sobą panowania... Co dodatkowo potęgowało jego gniew... Cała ta sytuacja zaczynała być wyjątkowo groźna.

Ruda - 22-12-2011 20:15:20

Przez moment słuchała gadania brata i bacznie obserwowała jego reakcje. W końcu jednak doszła do wniosku, że nie będzie wchodzić między mężczyzn i ich głupie sprzeczki. Cichutko jak myszka cofnęła się parę kroków do tyłu, z zamiarem udania się na mały spacerek. W końcu po prostu odwróciła się na pięcie i swobodnie ruszyła ku portowi, myśląc jaką niespodziankę przygotować bratu.

Em - 22-12-2011 20:37:36

Hałas zwrócił jej uwagę. Przeszła po dachu w kierunku ruchu i krzyczącego mężczyzny. Na wszelki wypadek dokładniej otuliła się chustą, żeby zasłonić uszy. Szybko jednak okazało się, że pomysł jest jak najbardziej niedorzeczny, bo nie słyszała prawie nic... W końcu ściągnęła chustę i wyjrzała z dachu, rozglądając się za źródłem hałasu.

Shater - 22-12-2011 21:09:12

Ho się napijemy piwa pogadamy bo idiotycznej walce Jacka i o tym jak uciekł z pola walki. Powiedział to Fantom śmiejąc się głośno idąc w stronę Ysila grzebiąc w swojej torbie.

Kiedy Ruda trafiła na główną drogę miasto zaczynało już żyć swoim życiem.  Wszystkie sklepy zostały otwarte a klienci już spacerowali od sklepów do sklepów w poszukiwaniu przydatnych dla nich rzeczy. Mimo że było wszędzie głośno było w miarę spokojnie. Najwięcej uwagi przyciągało 7 mężczyzn idących w stronę baru. Wydawało się ze czują się jak u siebie mimo że wszyscy mieszkańcy patrzyli na nich z wrogością ale zbytnio się ich bali.

Ysil Erve - 23-12-2011 17:18:28

Kapitan spojrzał na fantoma krytycznym wzrokiem.
- Chyba cię posrało...
Po czym odwrócił się i... stwierdził, że nie ma tu jego siostry, zamaszystym krokiem postanowił wrócić na statek zanim ta zdąży zrobić z jego kajuty... Coś czego nie wytrzymałby psychicznie.

Shater - 23-12-2011 17:53:35

Kiedy kapitan spojrzał na statek okazało się że statki marynarki zniknęły z powierzchni ziemi. Odwrócił się w stronę głównej drogi a tam stał Fantom "Nie ładnie tak nagle przerywać rozmowy. Chciałem tylko wiedzieć jak załatwiłeś Jack'a. Bardzo mnie interesuje czy dostałeś mu baty, czy byłeś kolejnym mało interesującym gościem który jak każdy inny szantażował go jego załogą"

Ysil Erve - 23-12-2011 18:41:27

Zastanawiał się, czyżby tamten gość stosował iluzję... Wszystko na to wskazywało. Równie dobrze statki marynarki mogły być jak najbardziej prawdziwe, a teraz zniknęły przykryte iluzją. Lubił takie akcje. Dreszczyk niewiadomego.
- Chcesz wiedzieć? Zapytaj jego załogi...
Parsknął cicho i pokiwawszy głową ruszył w stronę głównej ulicy, miał zamiar udać się do tawerny i podpytać lokalnych.

Shater - 23-12-2011 19:08:22

Czyli jesteś kolejnym mało oryginalnym typem który zamiast załatwić go jak trzeba wykorzystał jego nadmierną odpowiedzialność za podwładnych.
Zawiedziony poszedł w kierunku wioski i znikną w tłumie. Zostało wiele niedomówień ale widać było że od tej pory gardzi Ysil'em.

Rudevald - 23-12-2011 20:26:53

Zebranie całego ekwipunku zajmowało Rudevaldowi  naprawdę sporo czasu. Nałożenie plecaka, wypełnienie zasobnika granatów i podpięcie pasa z amunicją do Nadziewacza spowodowało iż opuścił statek nieco później niż kapitan. Nigdy na niego nie czekali. Minęło już trochę czasu gdy chodził po stałym lądzie i postanowił rozprostować gnaty. Chwycił swą niezastąpioną broń, wsadził w usta papierosa którego odpalił palnikiem do cięcia stali i  wyruszył na poszukiwania Ysila. Bieganie z tym całym żelastwem nie było łatwe ani przyjemne jednak chciał go dogonić najszybciej jak to możliwe.

Ysil Erve - 24-12-2011 00:58:45

Kierując się z portu ku wiosce, puściwszy mimo uszu słowa pewnego jełopa, który był kolejnym mało znaczącym parchem na jego drodze... Usłyszał znajomy klekot. Obróciwszy się ujrzał znajomego, rudowłosego bosmana dzierżącego swój megalityczny ekwipunek. Na twarzy kapitana pojawił się szyderczy uśmiech, Ruda traktował jako dobrego kompana, ochroniarza i naprawdę niezłego inżyniera... To w końcu on zajmował się konserwacją statku, usprawnianiem wszystkich pierdół i montażem broni i amunicji. Dzięki niemu właśnie powstał KAR-13 i kilka innych drobnych gadżetów na samym już statku. Przystanął patrząc na niego z tym lekko powątpiewającym wyrazem twarzy po czym zaraz poprawił czapkę drapiąc się przy tym po głowie.
- No... Rude, troszkę to trwało, naprawdę musisz ten cały złom nosić ze sobą?
Uniósł brew, zawsze to powtarzał, zawsze ze śmiechem choć wiedział, że z niego był całkiem nerwusowaty osobnik. Niejednokrotnie też ratował towarzystwu tyłek, a grad pocisków z jego pukawki potrafił odpędzić niejednego przeciwnika i zatopić samodzielnie "Znowu będą się gapić na nas w tawernie" pomyślał kapitan po czym pokręcił głową.
- Mam nadzieję, że nie palisz już w prochowni? Po ostatnim wypadku wydaliśmy na szkutnika więcej niż planowaliśmy...

Rudevald - 24-12-2011 10:12:30

- Wybacz kapitanie ale bez tego cholerstwa będę kompletnie bezużyteczny w przypadku wizyty namolnych marines.  W końcu nie każdy ma za sobą armię truposzy .
Odparł odgarniając nieznośny kosmyk rudych włosów tak uparcie pakujący mu się do oka. Gdy usłyszał uwagę o prochowni zmarszczył brwi.
- Gdyby jeden z tych pieprzonych ożywieńców nie zgubił ramienia o które się potknąłem to do niczego by nie doszło....
Wymamrotał wyraźnie niezadowolony z faktu że wypomina mu się takie drobne potknięcie. Zaciągnął się papierosem i wypuścił dym nosem.
- Tak właściwie to co my tu robimy Kapitanie ?

Ysil Erve - 24-12-2011 10:17:34

Kapitan zmarszczył brwi i skrzyżował ręce na piersi patrząc na bosmana.
- Rude, powiedz mi... Jak mogą gubić części ciała, skoro to Cienie?
Na jego twarz wstąpił lekki uśmiech, który mówił tyle co "mam cię". Kapitan powoli ruszył przed siebie.
- Musimy dowiedzieć się czegoś odnośnie Grand Line... Słyszałem, że to dobre miejsce żeby pozyskać informacje.

Rudevald - 24-12-2011 12:09:41

- Eeee....Tego.... A czy ja twierdzę że to było jego ramię ?
Wyszczerzył się w bezczelnym uśmiechu.
- Więc przybyliśmy na takie zadupie w poszukiwaniu informacji? Moim zdaniem powinniśmy zasadzić się na jakiś statek handlowy. Kupiec prawdopodobnie będzie wiedział więcej niż jakiś wieśniak z końca świata. I obłowilibyśmy się przy tym .....  Ale co ja tam mogę wiedzieć.
Poczochrał się po łepetynie  drepcząc za kapitanem w nieznanym sobie kierunku.

Shater - 25-12-2011 00:00:14

Po dłuższej chwili spaceru trafili do centralnej części portu. Ruch był naprawdę spory co prawda byli zwykli kupcy których jest pełno na każdej wyspie. Możliwe że mają jakieś informacje ale nie będzie tego za wiele. Każdy z nich nie miał czasu usiąść na chwilę z powodu ogromnego oblężenia przez klientów. Którzy kupowali wszystko co przydatne. Widać było że odbudowa sąsiedniej wioski jeszcze nie stanęła i wszyscy dają z siebie co się aby zmienić ten stan rzeczy. Nawet jeśli ktoś z nich ma interesujące ich informacje to nie byłby w stanie teraz z nimi porozmawiać.

Ysil Erve - 25-12-2011 20:50:18

Kapitan szedł przez zatłoczony rynek trzymając dłonie w kieszeniach. Po chwili poprawił czapkę i stanął przed drzwiami najbliższej i chyba jedynej tawerny w tym miejscu.
- Widzisz, tak się składa, że ta wioska słynie z kilku piratów, którzy na Grand Line już dopłynęli. Jeżeli znajdują się tu osobnicy, którzy byli w ich załodze - za kilka miedziaków i butelkę rumy gotowi będą odsprzedać te informacje. Pamiętasz Billego? Jak go spytaliśmy gdzie Hircen zakopał swój skarb to wystarczyły dwa kufelki...
Niewiele myśląc pchnął drzwi przybytku i wszedł powoli do środka, przytrzymując je by kompan mógł wejść.

Rudevald - 25-12-2011 21:33:53

Cały ten tłum zaczynał go drażnić. Nie lubił tłoku. Strzepnął popiół z papierosa  by po chwili się nim zaciągnąć.
- Gdyby mu wtedy odpowiednio mocno zasadzić kopa w klejnoty też by wydał informację. Mieli byśmy i jego skarb i owe kufelki ....
Widząc do jakiego przybytku się udają urwał w pół zdania. Jego twarz wyszczerzyła się w radosnym uśmiechu. Gdy weszli do środka zaciągnął się zapachem powietrza. Uwielbiał tę chwilę gdy karczemny "zapach"  rozchodził się w jego płucach.

Shater - 26-12-2011 00:31:32

W karczmie panowała wspaniała atmosfera. Jeśli ktoś lubi imprezy typu kto ostatni na nogach bierze wszystko. Kiedy weszli do środka ujrzeli walkę między siedmioma dziwnymi osobnikami a wszystkimi innymi. Widać było że ta siódemka nie da łatwo za wygraną a jeżeli nikt ich nie powstrzyma to nie będzie skąd dorwać jakichkolwiek informacji.

Ysil Erve - 26-12-2011 00:48:07

Kapitan już od progu zwietrzył interes. Klepnął bosmana lekko w ramię i ruchem głowy wskazał na tamtą, właśnie szykującą się burdę. Nic tak nie przemawiało jako pacyfikator jak jego rudy towarzysz.
- Weź się rozstaw ze swoim żelastwem... Ja idę rozmawiać...
Powoli ruszył przed siebie, wsadzając dłonie do kieszeni białego płaszcza oficera marynarki. Wypisane czarnymi literami słowa "Fusei" na plecach wskazywały jednoznacznie kim jest, przynajmniej dla tych co pływali po wszystkich czterech oceanach. Kiedy dotarł już bliżej zbiegowiska - zapewne przyciągając uwagę. W końcu jak facet wyższy od wszystkich, w białych ciuchach marynarki i klekoczącym przyjacielem z tyłu może nie zwrócić uwagi. Odchrząknął i rzekł.
- Co tu się dzieje?
Zapytał uprzejmie, ale stanowczo, z rodzaju który raczej nie przyjmie milczenia, albo zwykłego "spieprzaj pan" za odpowiedź. Był kapitanem, każdy to widział, a takich ludzi na morzu zazwyczaj się szanowało, lub miało się ich za kogoś na stanowisku. Na dodatek nowa twarz, to powinno dodatkowo zwrócić uwagę.

Rudevald - 26-12-2011 01:03:47

Skinął głową na potwierdzenie .
- Aye....
Stanął pod ścianą w taki sposób by dokładnie widzieć drzwi, owych osobników i szynk. Wątpił by był w pomieszczeniu ktokolwiek mogący mierzyć się z kapitanem Ysilem jednak wolał nie ryzykować. Sama karczma przypadła mu do gustu, chętnie by posiedział tu nad kuflem piwa. Przyjął ustawienie bojowe w każdej chwili gotowy na przyjęcie odrzutu swej broni. Naprawdę była by szkoda gdyby musiał podziurawić to miejsce swoimi pociskami.

Shater - 26-12-2011 02:25:33

Gdy tylko Siódemka zauważyła Wielkiego Białego, odwrócili się w jego stronę, zaś na pytanie "Co tu się dzieje?" zareagował największy z nich.
-"A wpadliśmy tu na chwilę, by się rozerwać i zabawić." - odpowiedział cwaniackim tonem. - "A Ty kim jesteś, że Cię to interesuję, hę? - zmierzył wzrokiem Kapitana.
Widać było, że Ci ludzie raczej rzadko przegrywają, ale też nigdy nie trafili na porządnego przeciwnika czy prawdziwego wojownika.

Ysil Erve - 26-12-2011 20:57:49

Kapitan uśmiechnął się szeroko trzymając ciągle dłonie w kieszeni. Nie preferował walki jeżeli nie była potrzebna, wolał bardziej... Werbalne przekazywanie informacji i formy perswazji. Jego kpiący uśmiech i drwiące spojrzenie spotkało się z owym cwanym osobnikiem.
- Ja? W sumie to nikim ważnym, prawda? Tak jak by mnie tu nie było...
Powoli jego uśmiech nabrał kolorytu i zamienił się w jeden z tych lekko maniakalnych.
- Ale wiesz, jest tu ze mną mój przyjaciel, nie?
Tutaj powoli wskazał na Ruda siedzącego przy wejściu, ustawionego już na gotowej pozycji do oddania swojej makabrycznej serii. Kapitan powoli splótł ramiona na piersi i uniósł brew patrząc na owego cwaniaka.
- Znałem wielu mądrali takich jak ty, wiesz? Ale jeszcze żaden nie był w stanie przechytrzyć pocisku...

Rudevald - 26-12-2011 21:26:36

Rudzielec wyszczerzył się w paskudnym uśmiechu. Tak się akurat składało iż w owego cwaniaczka miał wycelowaną swą broń .Widok jego topornego działka, plecaka i granatów zazwyczaj wystarczał  by zniechęcić zwykłych ludzi do głupich czynów.
- Odpowiedzcie tylko na pytania Kapitana i wszyscy możemy się rozejść w zgodzie......
W tonie jego wypowiedzi słychać było że liczy na to że go nie posłuchają i dadzą choć namiastkę powodu do użycia broni .
Przy odrobinie szczęścia być może udało by mu się  nie zniszczyć tego miejsca .
Przez cały ten czas palcem wskazującym muskał cyngiel.

Aiken - 27-12-2011 00:40:32

-"Oho, wygląda na to, że jesteście chłopakami ciężkiego kalibru, co?" - uśmiechnął się pewnie i nagle zza niego, Ysil i Rude zauważyli 6 luf wycelowanych po 3 na każdego z nich.
Jak widać Ci goście byli chyba zbyt głupi by się bać arsenału Ruda, bo każdy normalny albo by zaczął łagodzić sytuację, albo by uciekł, no chyba, że byłby w stanie zatrzymać pociski.
-"Jednak nie tylko Wy macie dostęp do broni palnej..." - widać, że nie lubi przegrywać.

Ysil Erve - 27-12-2011 14:11:48

Kapitan parsknął i spojrzał na niego z ukosa szczerząc się lekko. Sytuacja się napięła i trzeba było coś zrobić. Spojrzał swojemu rozmówcy prosto w oczy i zgromiwszy go takim spojrzeniem stwierdził.
- To działo wystrzeliwuje trzy tysiące pocisków na minutę, naprawdę myślisz, że zdołasz uciec? Pokaż im Rude...
Tutaj strzelił z palców i palcem wskazał na szafkę z alkoholem która znajdowała się za barem. Mając nadzieję, że raczej nic się za nią nie znajdowało. Po chwili zreflektował się, że w tej brawurze może nie być tyle mądrego co by się mogło wydawać... Ale chyba było jednak za późno by teraz odwołać komendę.

Rudevald - 27-12-2011 23:29:31

Strzelać do tego całego alkoholu to czysty idiotyzm - uważał że dużo lepiej było by tych kmiotów napakować ołowiem a zawartość półki z trunkami zabrać ze sobą .Z poleceniem kapitana jednak się nie dyskutuje .Lufę swojej broni wycelował w kierunku swego celu i pociągnął za spust .Odpowiednie silniczki wprawiły machinę w ruch wysyłając pierwsze pociski przy charakterystycznym dźwięku "Tuk-Tuk-Tuk".

Aiken - 28-12-2011 00:31:53

No nie powiem, zdziwieni byli wielce, gdy widzieli, jak działko obrotowe roztrzaskuje szafkę z alkoholami. Patrzyli niemalże w osłupieniu jak kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt pocisków rozrywa drewno, szkło i całą resztę. Ten cały ich chyba przywódca też zastygł w bezruchu, jednak po chwili się otrząsnął.
-"Niezłe macie to działko, ale na nic się Wam nie zda, kiedy my wystrzelimy pierwsi, nie?" - zmierzył wzrokiem, w którym była jednak nutka strachu, może nie nutka a nuta. - "Chyba, że chcecie się jakoś dogadać, co?" - dodał tonem gburliwego idioty, który nie wie na co się porywa.

Ysil Erve - 28-12-2011 14:49:17

W tym samym momencie Kapitan uzmysłowił sobie jedną rzecz... Kiedy pociski rozerwały szafkę z alkoholem zapewne ich kaliber był na tyle potężny, że był w stanie przebić się dużo dalej, nie pomyślał o tym. Dopiero kiedy dotarło do niego, że efekt tego mógł przywieść bardzo, ale to bardzo destrukcyjne skutki. W końcu nie trzeba było długo czekać, a gdy Kapitan podczas tej kanonady usłyszał uderzenie metalu o metal - już wiedział, że pociski trafiły prosto w komorę destylacyjną. Efekt tego mógł być jednoznaczny. Ysil zerwał się przed siebie w stronę wyjścia choć nie był pewien czy uda mu się dobiec i pociągnąć, lub chociaż osłonić Ruda przed wybuchem aparatury.

Rudevald - 28-12-2011 18:37:27

Pomimo ciężaru całego tego żelastwa jakie miał na sobie siła eksplozji obaliła go na podłogę .Prawdopodobnie zamiast zwykłej amunicji załadował nieoznaczony pas z amunicją zapalającą .Zanim nieubłagana siła grawitacji pociągnęła go na deski zdążył jedynie pomyśleć
"Kurwa....Granaty..."
Gdyby jakimś cudem ten mały wybuch spowodował ich rozerwanie byli by w nie małych kłopotach .

Aiken - 30-12-2011 12:57:44

Gdy Nieciekawa 7-ka usłyszała dość dziwny odgłos, spojrzeli w tamtą stronę, co jak się za chwilę okazało, było najgorszą z możliwych opcji. Wybuch rzucił nimi o ścianę budynku, wszyscy poza tym największym padli na ziemię nieprzytomni, choć ich stan mógł nasuwać na myśl, że są już nawet martwi. Goście tego przybytku wyszli bez szwanku, no poza lekkim psychicznym, gdyż kiedy Rude zaczął strzelać, schowali się pod stoły, bądź za filary. Ysil miał szczęście w nieszczęściu, gdyż ucierpiała tylko jego prawa ręka i część twarzy, na którą składało się prawe oko, prawa część czoła i prawy policzek, niestety trafiło im się poparzenie 4 stopnia, ale przynajmniej nie może być mowy o wykrwawieniu. Najbardziej mógł się cieszyć Rude, siła wybuchu rzuciła nim w tył, prosto na innych gości karczmy, co zamortyzowało upadek i nie spowodowało większych szkód, ale na pewno dostał nauczkę by podpisywać amunicję.

Ysil Erve - 30-12-2011 13:25:18

To był moment, krótki moment, którego nie zapomni do końca życia... Oślepiający błysk, alkohol który dosięgnął twarzy i zapalił się momentalnie. Dodatkowo alkohol sięgnął oka co już samo wywołało potężny ból. Chwilę potem połowa jego ciała stanęła w płomieniach, a gdy te już zgasły, leżał osmolony na podłodze i nie miał siły się ruszyć. Poparzenia były rozległe, nie czuł bólu, nie mógł czuć czegoś, co było do cna wypalone i martwe. Kawałek zwęglonej twarzy i brak i tak uszkodzonego już oka, ale moment... Przez chwilę zastanowił się dlaczego nie mógł ruszać ręką. Dopiero kiedy udało mu się podnieść nieco, obrócić głowę w prawo dostrzegł strzępy spalonego ramienia częściowo jeszcze przytwierdzone, częściowo rozrzucone wokół. Stracił swoją własną rękę. Można powiedzieć, że w tym momencie zmieniło się wiele, cały jego świat pękł w jednym momencie. Panika wkradła się na chwilę w jego umysł. Szarpnął się w bok i nagle zawył z bólu tak donośnie, aż co poniektórzy wrażliwi mogliby się poczuć źle na tak upiorne wycie z bólu. Trzymał zdrowym ramieniem za spaloną kończynę i miotał się lekko w spazmach bólu na podłodze. Jego biały płaszcz przeszedł kolorytem popiołu, będąc gdzieniegdzie ubabrany krwią czy nadpalony. Leżał i nie miał najmniejszej siły się podnieść, ale był przytomny i miał wolę życia... Potępieńcze wrzaski wydobywały się z jego ust na przemian z klątwami idącymi w losowym kierunku.

Rudevald - 30-12-2011 23:51:16

Wódka się skończyła ,wnętrze karczmy fachowo zdemolowane ,Kapitan w kawałkach wije się na podłodze .Tak ,z tej imprezy zdecydowanie nie wyjdą z twarzą a to oznaczało iż czas zabierać dupy w troki .Śmierć Ysila oznaczała by że był by wolny od długu jednak nie zamierzał go tu tak zostawić .Podniósł się z podłogi ignorując wszelakie uczucie bólu . Ci którzy mieli nieszczęście zamortyzować jego upadek ,o ile żyją, niedługo się obudzą .Podszedł do rannego .Trzeba go było jak najszybciej zabrać do konowała coby go połatał bo jeszcze tu zdechnie. Na statku ojca widział jak felczer postępował z ludźmi o podobnych ranach .Dzielącą ich odległość pokonał w trzech krokach i niespodziewanie  pewnym ciosem uderzył go w skroń - tak by ogłuszyć. Teraz wystarczyło zabrać go do tutejszego łapiducha.

Aiken - 31-12-2011 01:06:41

Wybuch przywołał wielu gapiów na miejsce zdarzenia, jeden z nich w nagłym przypływie racjonalnego myślenia poleciał po miejscowego lekarza, który szybko przybył na miejsce. Widząc efekty i fakt, że najbardziej ranny jest Ysil, podbiegł do Ruda i powiedział mu, by ten pomógł mu go zanieść do miejscowej apteki, gdzie mieli sterylne, w miarę, warunki do ewentualnego połatania, gdyż krwawienia nie było, ale ciągle mogło wdać się zakażenie. W między czasie przybyło też kilku pielęgniarzo-aptekarzy, którzy zajęli się tymi mniej rannymi, gł. tą 7-ką.

Rudevald - 31-12-2011 18:08:57

*Rudzielec bez sekundy zawahania odciął fragment pasa amunicyjnego łączącego broń z plecakiem .Zostało mu amunicji akurat na jeden strzał a dodatkowo miał parę granatów .Zrzucił plecak  na podłogę .Złapał kapitana za nadgarstek zdrowej ręki by podnieść go z podłogi i zarzucić sobie na plecy .
- Zabieramy go na pokład naszego statku doktorku.... Mam coś co zastąpi mu te urwane łapsko. Pomożesz mi mu to zamocować .
Mówił o mechanicznym szponie i elektronicznym oku które wykonał w oparciu o plany skradzione  pewnemu badaczowi .
Budował je z myślą o sobie więc estetyka wykonania nie była najlepsza a fakt że najczęściej dłubał przy nich po pijaku  też nie był bez znaczenia .

Aiken - 01-01-2012 17:53:14

Mieli szczęście, że miejscowy lekarz posiadał pewną wiedzę na temat protez i ich zakładania, więc przy odpowiednim zapleczu technicznym był w stanie te ich "zamienniki" "przyczepić" Ysil'owi. Pomógł Rudevald'owi zabrać rannego na statek, lecz wcześniej posłał jednego z pielęgniarzy po kilka rzeczy. Gdy już miał co chciał i by, gdzie być miał, zajął się łataniem poparzonego, oczywiście na początku zajmując się kawałkami martwego ciała a potem całą resztą oraz upewniając się, że pacjent zaraz nie ocknie się i nie zacznie szaleć z bólu i szoku.

Rudevald - 01-01-2012 18:57:52

Zdziwiło go to że lekarz był taki chętny do pomocy .Zaciągnął rannego do swojej pracowni pod pokładem .To miejsce jako jedyne posiadało stół odpowiedni do położenia na nim człowieka .Kapitana zostawił lekarzowi i na dłuższą chwilę  wyszedł by wrócić z ze skrzynką. Najpierw podał lekarzowi Gwint Protetyczny - wyglądające jak gwint śruby urządzenie do połączenia ciała z mechanizmami . Po gwincie przyszedł czas na oko. Wystarczyło podpiąć do niej nerw oczny by działało. W czasie gdy doktorek zajmował się  zakładaniem protez on zabrał się za wykrawanie stali mającej zastąpić fragmenty  straconej twarzy.

Ruda - 01-01-2012 19:04:57

Młoda słysząc jakieś poruszenie na pokładzie wybiegła z kajuty brata. Już dawno zdążyła się przebrać. Biała bluzka bez rękawów kończąca się nad pępkiem, białe figi i pasiaste czarno białe skarpety do połowy ud. Coś mignęła jej na schodach pod pokład. Pobiegła szybko na dół i jak zwykle bez pukania wlazła do pracowni z zaciekawieniem obserwując co też się dzieje.

Aiken - 01-01-2012 19:17:56

Ano był chętny do pomocy, bo przecież nie będzie się z Rudem kłócił gdzie Ysil ma być łatany, uparł się, że na statku, to trzeba czym prędzej tam to zrobić i nie opóźniać. Zabrał się za swe życiodajne, a raczej zdrowodajne rzemiosło. Odkaził, opatrzył, okroił i w ogóle ładnie wszystko zaszył i się zajął kapitanem. Tak się skupił na tym, że nie zwrócił uwagi na Rudą.

Rudevald - 01-01-2012 20:00:47

Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu nie przepadał za siostrą kapitana .Jedynie potrzeba połatania Kapitana powstrzymała go przed złapanie tego babsztyla i wykopaniem go z jego cennej pracowni. Wycięcie stali tak by zastąpiła ubytki w tkance nie było proste .
- Nikt cię kurwa nie nauczył pukać ? A co by było gdybym zabawiał się z jakąś panienką ? Nie mam czasu zajmować się twoją osobą trzeba połatać kapitana !

Ruda - 01-01-2012 20:15:47

Spojrzała na niego z udawaną irytacją. Zupełnie jakby ją miało obchodzić co on tu robi.
-A która by cię chciała?
Zachichotała cicho i odsunęła się na bok, co by nikomu nie przeszkadzać. W tym czasie przyjrzała się lepiej obrażeniom brata.
- Co się stało? Co stało się z jego ręką?

Aiken - 01-01-2012 20:41:14

Doktor wyraźnie nie był za mechanizacją ludzkiego ciała, ale z drugiej strony nie mógł zostawić pacjenta jako kaleki. Zamocował Gwint, następnie zabrał się za oko, co było już trudniejsze i bardziej czasochłonne. więc trochę mu na tym zeszło. Gdy skończył zwrócił się do Ruda:
-"Ty wykonałeś te zamienniki?" - jego ton był spokojny i formalny.

Rudevald - 01-01-2012 20:56:58

- Tak jak wszystko na tym statku .......
Podał lekarzowi wycięte ze stali elementy twarzy. Wyglądały topornie  - z wyglądu przypominały fragment czaszki.
- Jak już skończysz z nim lepiej szybko zejdź z tego statku .... Była by szkoda gdyby po wybudzeniu cię zarżną doktorku . Ja  dokończę ustawianie mechanizmów jego protezy .

Ruda - 01-01-2012 21:00:28

Usiadła w koncie z krzyżowanymi nogami. Jak zwykle ją ignorują. Podparła głowę rękoma i zaczęła zastanawiać się czy, aby nie wpuścić Rudowi paru kropel jednej ze swoich trucizn. Niestety te najciekawsze zostawiła w domu...

Aiken - 01-01-2012 21:13:06

Wziął od Ruda metal i zaczął odtwarzać za jego pomocą twarz Ysil'a.
-"Jeśli tak, to przyjemniaczek z niego, nie ma co..." - skomentował.
Jego ton wskazywał na to, że przestał uważać to co zrobił i robi za dobry pomysł, ale zaczął, to też skończy. Gdy skończył, jeszcze raz zwrócił się do Ruda:
-"Wiesz jak to wyciągnąć by nie uszkodzić mu nic? Jeśli nie to będę musiał zostać tak z 5-10 min dłużej, by Ci to wytłumaczyć..."

Rudevald - 01-01-2012 21:41:27

- Poradzę sobie a ty lepiej wracaj  do siebie i solidnie zabarykaduj drzwi ....
Ze skrzynki wyciągnął  protezę - wyglądający jak nożyce do cięcia stali szpon o trzech ostrzach.
Tak jak każde z jego dzieł i to było wykonane topornie - splątane pęki kabli i stalowe śruby. Na nadgarstku znajdowało się kilka nieoznaczonych przycisków .Wygląd urządzenia nie pozostawiał wątpliwości - to zostało wykonane do walki .Przez przypadek wierzchem  dłoni musnął o krawędź ostrza co zaowocowało sporą raną na dłoni. Rude jednak nie przejmował się tym. Jego twarz była wyszczerzona uśmiechu błogiej radości. Wreszcie będzie w stanie przetestować swoje konstrukcje w praktyce. Przykręcił szpon do gwintu i podłączył kable na miejsca. Gdy już skończył te zabawy podniósł z ziemi butlę z samogonem i odkorkował ją. Pociągnął z niej kilka łyków. Urządzenie potrzebowało zasilania więc wbudował w nie silnik spalający alkohol .Do pojemnika na paliwo wlał zawartość butelki i przekręcił włącznik.

Ruda - 01-01-2012 21:58:56

Musiała przyznać, że znudziło ją siedzenie i jedynie patrzenie. Wyszła tak szybko jak się tu pojawiła i wróciła do kajuty brata. W końcu nic tu po niej.

Aiken - 01-01-2012 22:11:06

-"To w takim razie nic tu po mnie..." - doktor spakował rzeczy.
Tak jak mówił, nie miał już nic do roboty, resztą zajmie się Pan Inżynier i może przeżyje, gdy Ysil się obudzi w szoku, nagle mając metalowy szpon zamiast ręki, ale go to mało obchodziło. Wyszedł ze statku i skierował się w stronę miasta, co by dalej wykonywać swój fach albo sprawdzić co u rannych w karczmie, choć myślę, że to już ich nie obchodziło.

Rudevald - 02-01-2012 20:05:12

Spędził jeszcze trochę czasu na wycięcie kawałka blachy z zamiarem wsadzenia go sobie pod koszulę jako tarczy przeciw pociskom. Przymocował do niej skórzane pasy które zapiął na swoim torsie. Na to założył swoje zwyczajowe ubrania. Zamierzał wrócić po swój standardowy plecak amunicyjny. Wyciągnął z broni pas amunicyjny a w jego miejsce przyczepił skrzynkę z ledwie 100 pocisków. Uzupełnił zapas granatów i uznał że czas obudzić kapitana. Spokojnie  podszedł do stołu na którym spoczywał i zapierdolił takiego kopniaka że cały się zatrząsł.
- Pobudeczka Kapitanie ! Czas na walkę !

Ysil Erve - 02-01-2012 20:18:20

Szum... Świst a potem tępy ból w głowie... Zaraz potem dziwne, zniekształcone głosy, które po chwili do niego dotarły... Odruchowo chcąc przetrzeć pysk poruszył prawą ręką, lecz to co zobaczył było dla niego... Nie lada niespodzianką. Wytrzeszczył oczy... A raczej jedno oko by po chwili mętnym spojrzeniem odnaleźć Ruda. Jego mina wskazywała na stan nazywany potocznie wkurwieniem ostatecznym, lecz na dobrą sprawę nie miał pojęcia co się stało, ani czemu... Po chwili dotarły wspomnienia, wybuch w knajpie itd... Powoli zrzucił dupsko ze stołu chwiejnie stając na równe nogi. Po chwili poruszył powoli nową kończyną, zatrzasnął i otworzył kleszcze kilka razy.
- Mogę wiedzieć co to za ustrojstwo?
Powoli przeczesał włosy, w tym samym momencie uświadamiając sobie, że kawałek jego twarzy zastępuje mu metalowy płat i obiektyw... O ile poprzedni stan był jeszcze łagodny, tak teraz zaczynało się to robić groźne... Wycelował szponem w swojego bosmana rozwierając kleszcze.
- Co tu się do wszystkich diabłów wyprawia ty rudy zachlańcu, coś ty mi przyczepił!?

Rudevald - 02-01-2012 20:37:23

- Ciężko być kapitanem pirackiego statku bez ręki i połowy twarzy prawda ? Żem wziął i połatał tym czym miałem pod ręką. Sądzę że do walki nada się lepiej niż przerobione badziewie marines. Się nie podoba mogę to odkręcić i zostawić kikut ręki .Sugerował bym jednak wypróbowanie tego cudeńka na  tych kolesiach z karczmy .Trzeba odebrać mój plecak z resztek pomieszczenia...
Ciekaw był reakcji kapitana. Walka z nim z pewnością była by ciekawym wyzwaniem, wolał by jednak nie być pocięty przez broń własnej konstrukcji.

Ysil Erve - 02-01-2012 20:46:04

Po chwili potarł lewą ręką brodę i uśmiechnął się na jego słowa. Zaraz też obie ręce skrzyżował na piersi i zaśmiał się cicho.
- No ta... Gdyby nie oni to nie byłoby tej akcji... Czas na robotę Rud, zbieraj manele... Idziemy rozkręcać tę nędzną mordownię.
Chciałby zatrzeć ręce, ale zamiast tego pokłapał kilka razy szponem i począł wychodzić na pokład gdy już skończył gadać. Śmiał się w ten swój chory, szalony sposób, a większa część załogi stała w osłupieniu, gdy ten wychynął z ładowni uzbrojony w... To...
- Kapitan idzie dokończyć pewne sprawy... Rude długo jeszcze!?
Rzucił za siebie, po czym wsparł mechaniczne ramię na burcie statku.

Rudevald - 02-01-2012 21:06:52

- Gotów do wymarszu ...
Zasalutował zgodnie z protokołem .Podniósł ze stojaka swoją broń. Bez plecaka czół się dziwnie lekki. Nie zamierzał opuścić tego miejsca bez swojej własności niezależnie od tego ilu kmiotom będzie musiał zasadzić kopa w zad.
- Może weźmiemy Rudą na nasz mały wypad do miasta ? Trzeba czasem  to babsko rozruszać bo obrośnie w oponę i swoim ciężarem zatopi nasz statek ...
Zarechotał. Na jego twarzy gościł radosny uśmiech - nadchodząca rozróba była mu bardzo na rękę.

Ysil Erve - 05-01-2012 12:04:31

- Siostraaaa!
Wydarł się na cały okręt szczękając przy tym swoim szponem. Powoli przykucnął lekko i wsparł ów na pokładzie.
- Rozróba będzie, idziemy robić burdel!
Przy czym zarechotał sam i podniósł swoją protezę nad głowę, powymachiwał tym kilka razy po czym opuścił powoli.
- Teraz będę się musiał nauczyć strzelać z lewej ręki...
Zmarszczył brwi na samą myśl.

Ruda - 05-01-2012 18:19:21

Wyleciała z kajuty ze szczurem na ramieniu, praktycznie ubrana tak jak wcześniej, jedynie w figi, krotką bluzkę i skarpetki do połowy ud, z tą jednak różnicą iż tym razem założyła kapelusz. Nie miała ze sobą pazurów, nie widziała sensu zabierać ich ze sobą. Wzięła jednak małą torbę przez ramię, w której trzymała trucizny. Tradycyjnie rozpędziła się i rzuciła braciszkowi na plecy.
- Ale ty mnie niesiesz.

Rudevald - 05-01-2012 19:34:43

Bosman bez słowa skierował swoje kroki w stronę miejsca gdzie była karczma. Czekanie na kapitana czy jego siostrę mijało się z celem. Każda zmarnowana minuta oznaczała że kmioty zapierdolą mu  jego własność .Liczył że nie będą mu stawać na drodze i nie napotka silnych marines. Szedł spokojnym krokiem nie oglądając się za siebie.

Ysil Erve - 05-01-2012 19:37:12

Powoli stanął i obrócił się patrząc na swoją siostrę. Z wolna złapał ją lewą dłonią pod tyłek i powoli ześlizgnął ją z pleców na pokład statku. Wsparł się o burtę i zwiesił łeb nieco, nabrał powietrza i wydmuchał je donośnie.
- Eh... Chyba muszę siąść albo się położyć. Chyba nie czuje się najlepiej.
Powoli położył dłoń na policzku siostry i pogładził ją po owym lekko.
- Kajuta?

Ruda - 05-01-2012 19:42:01

Uśmiechnęła się jedynie, przysuwając się do brata od zdrowej strony, co by się na niej wspomógł.
- Ten stary zboczuch sam sobie da radę.
Spojrzała jeszcze na chwilkę w stronę oddalającej się sylwetki Ruda, po czym odwróciła się w stronę pokładu.
- Zresztą musisz w końcu zobaczyć jak urządziłam dziś kajutę, kiedy cię nie było i powiedzieć czy ci się podoba.
Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.

www.one-piecepbf.pun.pl forum fishingsuperstars materace hilding Szkolenia