Spojrzała na niego z udawaną irytacją. Zupełnie jakby ją miało obchodzić co on tu robi.
-A która by cię chciała?
Zachichotała cicho i odsunęła się na bok, co by nikomu nie przeszkadzać. W tym czasie przyjrzała się lepiej obrażeniom brata.
- Co się stało? Co stało się z jego ręką?
Ostatnio edytowany przez Ruda (01-01-2012 20:23:35)
Offline
Doktor wyraźnie nie był za mechanizacją ludzkiego ciała, ale z drugiej strony nie mógł zostawić pacjenta jako kaleki. Zamocował Gwint, następnie zabrał się za oko, co było już trudniejsze i bardziej czasochłonne. więc trochę mu na tym zeszło. Gdy skończył zwrócił się do Ruda:
-"Ty wykonałeś te zamienniki?" - jego ton był spokojny i formalny.
Offline
- Tak jak wszystko na tym statku .......
Podał lekarzowi wycięte ze stali elementy twarzy. Wyglądały topornie - z wyglądu przypominały fragment czaszki.
- Jak już skończysz z nim lepiej szybko zejdź z tego statku .... Była by szkoda gdyby po wybudzeniu cię zarżną doktorku . Ja dokończę ustawianie mechanizmów jego protezy .
Offline
Usiadła w koncie z krzyżowanymi nogami. Jak zwykle ją ignorują. Podparła głowę rękoma i zaczęła zastanawiać się czy, aby nie wpuścić Rudowi paru kropel jednej ze swoich trucizn. Niestety te najciekawsze zostawiła w domu...
Offline
Wziął od Ruda metal i zaczął odtwarzać za jego pomocą twarz Ysil'a.
-"Jeśli tak, to przyjemniaczek z niego, nie ma co..." - skomentował.
Jego ton wskazywał na to, że przestał uważać to co zrobił i robi za dobry pomysł, ale zaczął, to też skończy. Gdy skończył, jeszcze raz zwrócił się do Ruda:
-"Wiesz jak to wyciągnąć by nie uszkodzić mu nic? Jeśli nie to będę musiał zostać tak z 5-10 min dłużej, by Ci to wytłumaczyć..."
Offline
- Poradzę sobie a ty lepiej wracaj do siebie i solidnie zabarykaduj drzwi ....
Ze skrzynki wyciągnął protezę - wyglądający jak nożyce do cięcia stali szpon o trzech ostrzach.
Tak jak każde z jego dzieł i to było wykonane topornie - splątane pęki kabli i stalowe śruby. Na nadgarstku znajdowało się kilka nieoznaczonych przycisków .Wygląd urządzenia nie pozostawiał wątpliwości - to zostało wykonane do walki .Przez przypadek wierzchem dłoni musnął o krawędź ostrza co zaowocowało sporą raną na dłoni. Rude jednak nie przejmował się tym. Jego twarz była wyszczerzona uśmiechu błogiej radości. Wreszcie będzie w stanie przetestować swoje konstrukcje w praktyce. Przykręcił szpon do gwintu i podłączył kable na miejsca. Gdy już skończył te zabawy podniósł z ziemi butlę z samogonem i odkorkował ją. Pociągnął z niej kilka łyków. Urządzenie potrzebowało zasilania więc wbudował w nie silnik spalający alkohol .Do pojemnika na paliwo wlał zawartość butelki i przekręcił włącznik.
Offline
-"To w takim razie nic tu po mnie..." - doktor spakował rzeczy.
Tak jak mówił, nie miał już nic do roboty, resztą zajmie się Pan Inżynier i może przeżyje, gdy Ysil się obudzi w szoku, nagle mając metalowy szpon zamiast ręki, ale go to mało obchodziło. Wyszedł ze statku i skierował się w stronę miasta, co by dalej wykonywać swój fach albo sprawdzić co u rannych w karczmie, choć myślę, że to już ich nie obchodziło.
Offline
Spędził jeszcze trochę czasu na wycięcie kawałka blachy z zamiarem wsadzenia go sobie pod koszulę jako tarczy przeciw pociskom. Przymocował do niej skórzane pasy które zapiął na swoim torsie. Na to założył swoje zwyczajowe ubrania. Zamierzał wrócić po swój standardowy plecak amunicyjny. Wyciągnął z broni pas amunicyjny a w jego miejsce przyczepił skrzynkę z ledwie 100 pocisków. Uzupełnił zapas granatów i uznał że czas obudzić kapitana. Spokojnie podszedł do stołu na którym spoczywał i zapierdolił takiego kopniaka że cały się zatrząsł.
- Pobudeczka Kapitanie ! Czas na walkę !
Offline
Szum... Świst a potem tępy ból w głowie... Zaraz potem dziwne, zniekształcone głosy, które po chwili do niego dotarły... Odruchowo chcąc przetrzeć pysk poruszył prawą ręką, lecz to co zobaczył było dla niego... Nie lada niespodzianką. Wytrzeszczył oczy... A raczej jedno oko by po chwili mętnym spojrzeniem odnaleźć Ruda. Jego mina wskazywała na stan nazywany potocznie wkurwieniem ostatecznym, lecz na dobrą sprawę nie miał pojęcia co się stało, ani czemu... Po chwili dotarły wspomnienia, wybuch w knajpie itd... Powoli zrzucił dupsko ze stołu chwiejnie stając na równe nogi. Po chwili poruszył powoli nową kończyną, zatrzasnął i otworzył kleszcze kilka razy.
- Mogę wiedzieć co to za ustrojstwo?
Powoli przeczesał włosy, w tym samym momencie uświadamiając sobie, że kawałek jego twarzy zastępuje mu metalowy płat i obiektyw... O ile poprzedni stan był jeszcze łagodny, tak teraz zaczynało się to robić groźne... Wycelował szponem w swojego bosmana rozwierając kleszcze.
- Co tu się do wszystkich diabłów wyprawia ty rudy zachlańcu, coś ty mi przyczepił!?
Offline
- Ciężko być kapitanem pirackiego statku bez ręki i połowy twarzy prawda ? Żem wziął i połatał tym czym miałem pod ręką. Sądzę że do walki nada się lepiej niż przerobione badziewie marines. Się nie podoba mogę to odkręcić i zostawić kikut ręki .Sugerował bym jednak wypróbowanie tego cudeńka na tych kolesiach z karczmy .Trzeba odebrać mój plecak z resztek pomieszczenia...
Ciekaw był reakcji kapitana. Walka z nim z pewnością była by ciekawym wyzwaniem, wolał by jednak nie być pocięty przez broń własnej konstrukcji.
Offline
Po chwili potarł lewą ręką brodę i uśmiechnął się na jego słowa. Zaraz też obie ręce skrzyżował na piersi i zaśmiał się cicho.
- No ta... Gdyby nie oni to nie byłoby tej akcji... Czas na robotę Rud, zbieraj manele... Idziemy rozkręcać tę nędzną mordownię.
Chciałby zatrzeć ręce, ale zamiast tego pokłapał kilka razy szponem i począł wychodzić na pokład gdy już skończył gadać. Śmiał się w ten swój chory, szalony sposób, a większa część załogi stała w osłupieniu, gdy ten wychynął z ładowni uzbrojony w... To...
- Kapitan idzie dokończyć pewne sprawy... Rude długo jeszcze!?
Rzucił za siebie, po czym wsparł mechaniczne ramię na burcie statku.
Offline
- Gotów do wymarszu ...
Zasalutował zgodnie z protokołem .Podniósł ze stojaka swoją broń. Bez plecaka czół się dziwnie lekki. Nie zamierzał opuścić tego miejsca bez swojej własności niezależnie od tego ilu kmiotom będzie musiał zasadzić kopa w zad.
- Może weźmiemy Rudą na nasz mały wypad do miasta ? Trzeba czasem to babsko rozruszać bo obrośnie w oponę i swoim ciężarem zatopi nasz statek ...
Zarechotał. Na jego twarzy gościł radosny uśmiech - nadchodząca rozróba była mu bardzo na rękę.
Offline
- Siostraaaa!
Wydarł się na cały okręt szczękając przy tym swoim szponem. Powoli przykucnął lekko i wsparł ów na pokładzie.
- Rozróba będzie, idziemy robić burdel!
Przy czym zarechotał sam i podniósł swoją protezę nad głowę, powymachiwał tym kilka razy po czym opuścił powoli.
- Teraz będę się musiał nauczyć strzelać z lewej ręki...
Zmarszczył brwi na samą myśl.
Offline
Wyleciała z kajuty ze szczurem na ramieniu, praktycznie ubrana tak jak wcześniej, jedynie w figi, krotką bluzkę i skarpetki do połowy ud, z tą jednak różnicą iż tym razem założyła kapelusz. Nie miała ze sobą pazurów, nie widziała sensu zabierać ich ze sobą. Wzięła jednak małą torbę przez ramię, w której trzymała trucizny. Tradycyjnie rozpędziła się i rzuciła braciszkowi na plecy.
- Ale ty mnie niesiesz.
Offline