Gdy już znaleźli się za stołem, Kyushou wyjrzał, by rozeznać się w sytuacji. Widząc, że Shater siedzi nieprzytomny na krześle i krwawi, rzucił tylko "Osłaniaj mnie...", co miało być krótką odpowiedzią na pytanie Saya'i. Jego ton zmienił się na trochę poważniejszy i spokojniejszy, skoro użyli broni palnej to trzeba się troszkę skupić. Nie lubił takich osób, którzy zaraz zaczynają strzelać a nie pytać, uważał, że zbyt serio podchodzą do życia. Wybiegł zza stołu, upewniając się, że jest bezpiecznie i podbiegł do Shatera, by sprawdzić jego stan i jeśli się da, to przynajmniej zatamować krwawienie.
Offline
Użytkownik
Z tonu głosu chłopaka wywnioskowała, że sytuacja nie jest ciekawa. Wybiegła zaraz za nim trzymając cały czas broń gotową do strzału. Rozejrzawszy się po lokalu zauważyła, nieprzytomnego fioletowowłosego i kotowatego który starał się udzielić pomocy rannemu. W barze nie było żadnego śladu po oddziale, który jeszcze kilka minut temu chciał zrobić z niej sito. Dla pewności jednak wybiegła z lokalu by rozejrzeć się na zewnątrz. Gdy otworzyła drzwi, powitało ją dwóch marynarzy, którzy celowali w nią ze swojej broni. "Szybko się pozbierali. Szykuje się niezła zabawa" Powiedziała głośno. Na jej twarzy malował się uśmiech zadowolenia. Dziewczyna uchyliła się zanim mężczyzna zdążył wystrzelić ze swej broni. Kolbą rewolweru uderzyła w szczękę marynarza który stał przed nią. Następnie przestrzeliła mu ramię, kolejnym strzałem. Kolejny strzał jaki padł, drasnął ją lekko w ramię. Kobieta syknęła z bólu. Nie przejęła się jednak swoją raną i wyprowadziła kolejny cios. Tym razem silny kopniak w brzuch sprawił, że drugi z marynarzy zgiął się w pół i upadł na ziemię. Adrenalina jaka w niej buzowała pozwalała zapomnieć o bólu. Padły kolejne dwa strzały. Tym razem celem było ramię i bok powalonego mężczyzny. Po całej wiosce rozległ się huk strzałów i krzyk marines zwijającego się z bólu.
Ostatnio edytowany przez Saya Kagetsuki (27-12-2011 20:00:10)
Offline
Dwójka marines widzą jak wypada jedna z zdeprawowanych osób z baru. Na jej widok kapitan krzyczy:
-Strzelać! - wyjmuje pistolet i sam strzela do przeciwniczki.
Dowódca nawet nie zdążył wystrzelić obrywając z kolby, a jego podwładny po chwili zaczął obrywać. Lewą ręką wyciąga pistolet i strzela w Saya'ę, a ostatecznie mdleje. Przestępczyni dostała w bok tuż po zadaniu kopniaka w brzuch. Koniec walki.
Offline
Kyushou zbadał gościa o fioletowych włosach i go opatrzył. Nie były to bardzo poważne rany, jednak potrzebny był opatrunek, który zatamuje krwawienie. W tym celu wykonał coś, co się zwie Czapką Hipokratesa. Wyciągnął dwa bandaże, gazę i inne medykamenty, które były potrzebne oraz wziął się do roboty. Gdy już skończył i był pewien, że gość przeżyje, wyszedł na zewnątrz, gdzie zobaczył to, co zobaczył. 5 nieprzytomnych osób, z czego 3 postrzelone w ramię a jedna dodatkowo w bok oraz blondynkę trzymającą dwa pistolety w dłoniach.
-"Widzę, że był niezły ubaw, co?" - gdy zadał pytanie, patrzył na Saya'ię, jednak już za chwilę skierował się w stronę rannych.
-"Ech... I po co było strzelać, teraz mam pełne ręce roboty..." - jego słowa, po których pokręcił głową z dezaprobatą, były skierowane do marynarzy.
Kucnął przy marynarzu, który był najbardziej ranny i zaczął robić to, co mu wychodzi najlepiej.
Ostatnio edytowany przez Kyushou (27-12-2011 21:47:21)
Offline
Użytkownik
"Owszem. Ostatnimi czasy nie miałam okazji by się porządnie zabawić." Odezwała się przeładowując w tym samym czasie broń. "Marines są tylko ranni, ale nic nie zagraża ich życiu. Nie miałam interesu by ich zabijać. Przysporzyłoby by to nam tylko problemów, jakbyśmy ich teraz nie mieli wystarczająco" Schowała swoje rewolwery za pas. Nagle poczuła przenikliwy ból w lewym ramieniu. W ogniu walki kompletnie zapomniała o tym że kula drasnęła ją w rękę. Saya osunęła się na ziemię przytrzymując z całych sił zranione ramię.
Ostatnio edytowany przez Saya Kagetsuki (27-12-2011 22:18:40)
Offline
Opatrunek Shatera zajął ci moment, stwierdzasz, że zbudzi się za około 2 godziny. Widząc marynarzy wiesz już, że opatrunek zajmie ci 10 minut. Pierwszego marines opatrzyłeś w 2 minuty. Badając marynarza postrzelonego w bok widzisz, że kula utkwiła w środku. Lecz ramię ma przestrzelone na wylot. Opatrzyłeś ramię w minutę. Kolejne 2 minuty zajmuje ci zabezpieczenie rany by móc się zająć ją, w tym momencie właśnie Saya osunęła na ziemię.
Offline
-"Ano przysporzyło, bez dwóch zdań" - odpowiedział.
Opatrywanie szło mu nadzwyczaj sprawnie, widać, że miał w tym wprawę, nie wiadomo skąd ją zdobył, ale tak się stało. Gdy miał już zacząć opatrywać bok marynarza, Saya osunęła się, na co mógł zareagować w tylko jeden sposób, szybko zabezpieczył rany, by prawdopodobieństwo wykrwawienia było jeszcze mniejsze a następnie zajął się Saya'ą.
-"Co się stało?" - zapytał oglądając ją i starając się zauważyć, gdzie została zraniona.
Nie był wystraszony czy spanikowany, był po prostu szybki i wprawny, gdy się na niego patrzyło, od razu można było zauważyć, że zajmował się już wieloma różnymi sprawami medycznymi.
Offline
Użytkownik
"To nic takiego, tylko zwykłe draśnięcie." Odpowiedziała nadal zakrywając zranione miejsce dłonią. "Musiałam oberwać podczas walki." Dodała. Chciała by ten okropny ból minął jak najszybciej. Spojrzała na chłopaka i spytała z ciekawości. "Pierwszorzędna robota. Widziałam jak opatrywałeś tych marynarzy.Widać że to nie jest robota amatora. Gdzie się tego wszystkiego nauczyłeś ?" Znowu skrzywiła się z bólu, który był o wiele gorszy niż poprzednio.
Offline
Shater, budzisz się. Obraz ci się rozmywa, dzwoni ci w uszach i nie jesteś pewien gdzie jesteś, czy żyjesz ani w ogóle co się działo... no ale jesteś przytomny. Wiesz, że jakbyś próbował wstać to byłoby to trudne, a chód prawie niemożliwy.
Offline
Kiedy się budzę słyszę rozmowę za drzwiami a w środku nic się nie dzieje. Z trudem wstaję z krzesła i z każdym krokiem uważam żeby nie wylądować na podłodze. Kiedy dochodzę do progu opieram się futrynę i widzę jak lekarz kończy leczyć naszych byłych przeciwników.Jednak jeszcze jestem zbyt zmęczony żeby coś powiedzieć i powoli osuwam się na ziemię.
Offline
-"Nie ruszaj się, zaraz to opatrzę." - zanim skończył, zaczął już robotę.
Wziął rękę Saya'i, tak by mieć swobodny dostęp do rany. W kilka sekund przemył ją, założył opatrunek i owinął bandażem. Na początku bo bólu doszło jeszcze pieczenie, ale gdy skończył, poczuła ulgę, która z czasem stawała się coraz większa aż do momentu, w którym ból całkowicie ustał. Gdy skończył, chciał wrócić do opatrywania marynarzy, jednak w tym momencie z baru wypadł Shater.
-"Ajajaj, jeszcze jest ten..." - skierował się w jego stronę, by sprawdzić czy mu się nie pogorszyło i ustawić w bezpiecznej pozycji.
-"Moja mama była lekarzem, nauczyłem się tego od niej." - gdy już odpowiedział, kończył zajmować się fioletowo włosym i wrócił do ich niedawnych wrogów. - "Do tego spędziłem też 2 lata w Bibliotece Medycznej na Torino, więc trochę podstaw się ma.". - uśmiechnął się jakby sam do siebie.
Gdy to mówił, nie ustawał w leczeniu rannych, to był pierwszy raz od czasu, gdy blondynka go zobaczyła, kiedy w czasie rozmowy nie utrzymywał kontaktu wzrokowego z rozmówcą, jednak umiał podzielić swoją uwagę pomiędzy konwersacją i pracą.
Ostatnio edytowany przez Kyushou (27-12-2011 23:47:16)
Offline
Użytkownik
W końcu poczuła ulgę. Obiecała sobie że nigdy więcej nie dopuści do czegoś takiego. Pogładziła bandaż na swoim ramieniu.
-"Jestem ci ogromnie wdzięczna za to że pomogłeś teraz i wtedy. Mam wobec ciebie ogromny dług do spłacenia. Zastanawia mnie jednak jedna rzecz, jakim cudem moja broń i pas znalazły się w twoich rękach?".
Gdy jej pytanie wybrzmiało do końca, zauważyła że ktoś stanął w drzwiach prowadzących do lokalu. Był to nie kto inny jak fioletowowłosy chłopak, na którym to wylądowała podczas nieprzyjemnego incydentu w barze. Ewidentnie było widać że nie może ustać na nogach. Nagle osunął się na ziemie.
Offline
"Domyślam się Neko że ten perfekcyjny opatrunek to twoja robota. Wielkie dzięki za pomoc. Mam tylko pytanie skąd ciekła mi krew. Bo mam pewną teorie ale musi się potwierdzić."- spojrzałem z powagą w stronę kociego człowieka. Po czym spojrzałem w stronę blondynki-" Przepraszam że wcześniej wyprowadziłem cię z równowagi, obiecuje że więcej się tak nie zachowam."-powiedziałem to z ciepłem w głosie żeby to brzmiało jak najbardziej szczepże.
Offline
-"Nie musisz mi dziękować, robię po prostu to co uważam za stosowne" - uśmiechnął się szczerze i wesoło do niej, po czym zajął się Shaterem.
-"No w sumie moja robota, ale teraz siedź i się nie ruszaj, jasne?" - tutaj przybrał trochę stanowczy ton, bo co za idiota wstaje i wyłazi z lokalu, gdy ma zabandażowaną głowę!
Gdy już zajął się swoimi dwoma sojusznikami, wrócił do marynarzy.
-"A właśnie... - odwrócił się do żeńskiej wersji terminatora, bandażując bok jednego z Marines - "Wierz lub nie, ale to nie moja sprawka, a co do Twojego pytania..." - skierował wzrok w stronę nunchakowego - "Gdzieś z tyłu głowy, jednak dokładnie Ci nie powiem, bo nie sprawdziłem. Wiem za to, że możesz się spodziewać lekkich kłopotów z zachowaniem równowagi, możliwe, że doszło do wstrząśnienia mózgu, ale nie musisz się przejmować, jeśli już to małego i do wesela będziesz zdrowy." - wrócił mu wesoły, luźny i beztroski ton.
Skończył opatrywać rannych i, jeśli w głowach pojawiło się Wam pytanie "Co to za gościu?", to jest ono jak najbardziej uzasadnione. Zaatakowali go Marynarze, chcieli zaaresztować, do tego musiał opatrzyć 6 rannych a on dalej zachowuje się jak gdyby nigdy nic.
Offline
Użytkownik
W końcu przemówił sprawca tego całego zamieszania. Dziewczyna była wściekła, że po tym wszystkim co się wydarzyło, chłopak zachowuje się tak spokojnie. Gdyby nie był tak poważnie ranny z pewnością, nie wahałaby się by mu przyłożyć. Miała jednak na tyle przyzwoitości by tego nie zrobić. Mimo złości jaka w niej kipiała, starała się uspokoić. Wzięła głęboki oddech i podeszła do rannego w głowę chłopaka. Siedział oparty futrynę. Saya usiadła na ziemi opierając się o ścianę budynku.
- "Teraz możemy spokojnie pogadać. Mamy sporo wolnego czasu by wyjaśnić kilka spraw. Czyż nie ? "
Offline